Obecnie licencję na pokazywanie najbardziej prestiżowej serii wyścigowej na świecie ma Eleven Sports. To kanał płatny. Orlen, który wydał na powrót Roberta Kubicy olbrzymie pieniądze liczy, że relacje trafią na pasmo ogólnodostępne.
W czasach tzw. „Kubicomanii”, gdy w BMW Sauber a później Renault jeździł Robert Kubica, średnia oglądalność wyścigów w Polsce wynosiła około 2 miliony widzów. Po dramatycznym wypadku, który przerwał karierę polskiego kierowcy, fanów śledzących F1 zaczęło regularnie ubywać. Wprawdzie oglądalność F1 w Polsce wciąż jest bardzo duża, ale trudno oczekiwać odwrócenia trendu spadkowego, jeśli transmisje F1 są u nas ograniczone do stacji kodowanych. Taka sytuacja powoduje też, że młodzi widzowie nie mają przypadkowej styczności z F1. Co negatywnie wpływa na zainteresowanie tym sportem w kraju nad Wisłą.
Czy to się wkrótce zmieni? Można przypuszczać, że skoro w sponsoring zaangażowała się spółka państwowa jaką jest Orlen, to transmisjami będzie zainteresowana zapewne TVP.
Marek Szkolnikowski, Szef TVP Sport: To jest bardzo trudny temat. Miały miejsce wstępne rozmowy, ale jest za wcześnie, żeby cokolwiek powiedzieć. Jesteśmy zainteresowani, ale bez wsparcia sponsorskiego będzie bardzo trudno te prawa pozyskać.
Odsprzedanie praw innej stacji, która odkodowałaby transmisję, jest mało prawdopodobne, gdyż Eleven potraktował swoją inwestycję zbyt poważnie, by teraz odstąpić i przekierować widzów gdziekolwiek indziej. Do wielkiej gry o miliony złotych może włączyć się również Polsat, który niedawno nabył udziały w kanałach Eleven. Wyścigi Formuły 1 w Polsce spopularyzowała właśnie Telewizja Polsat, która pokazywała na żywo królową motosportu nieprzerwanie od 2007 roku.
Jedno jest pewne, powrót Kubicy do Formuły 1 ponownie przyciągnie przed ekrany telewizorów całą armię Polaków. To jakie logo będzie widniało w rogu ekranu, nie będzie miało dla tych ludzi żadnego znaczenia, ale z pewnością telewizja, która zdecyduje się bezpłatnie pokazać przyszłoroczny sezon F1, może liczyć na spory zastrzyk sympatii milionów ludzi i jeszcze większy zastrzyk gotówki.