Od premiery kultowego filmu „Bullitt” minęło już 50 lat. Ford postanowił uczcić okrągłą rocznicę i przedstawił legendarnego Mustanga w nowej odsłonie.
Pierwotnie Steve McQueen po ulicach San Francisco ścigał się modelem Highland Green Mustang GT390. Mustang w nowym wcieleniu jest większy, cięższy i w odróżnieniu od oryginału, jest dużo szybszy.
Wyjątkowego Forda zaprojektował Darell Behmer, główny projektant odpowiedzialny za wygląd nowych Mustangów.
Darell Behmer: Jako dla projektanta, to zdecydowanie mój ulubiony Mustang. Nie potrzebuje spojlerów, plakietek i pasów. Nie musi krzyczeć bo jest po prostu cool. Ten samochód jest taki jak Steve McQueen – nie musi niczego udowadniać.
Bullitt nie jest tylko przemalowanym GT ze zmienionym znaczkiem. Pod maską okolicznościowego Mustanga znajdziemy pięciolitrową V-ósemkę o mocy 475 KM i 570 Nm maksymalnego momentu obrotowego.
Dodatkowe 15 KM pozwala rozpędzić auto do 263 km/h, czyli o 13 km/h więcej niż w wersji GT.
Samochód wyposażony jest w nowy wydech, fotele Recaro, amortyzatory o zmiennej charakterystyce MagneRide, hamulce Brembo i kilka torowych rozwiązań z modelu Shelby GT350. Podobnie jak w przypadku samochodu używanego w filmie, zawieszenie zostało wyposażone we wzmocnione przednie sprężyny.
Oprócz lekkich stylistycznych akcentów na nadwoziu na drodze nowy Ford Mustang Bullitt będzie się wyróżniał także charakterystycznym kolorem Dark Highland Green, który nawiązuje oczywiście do filmowego pierwowzoru. We wnętrzu znajdziemy kilka ciekawych akcentów – m.in. zielone przeszycia, napis „Bullitt” zamiast pędzącego konia na kierownicy, specjalną powitalną grafikę na wirtualnych zegarach oraz białą gałkę drążka zmiany biegów, która podobnie jak kolor w bezpośredni sposób nawiązuje do filmu.
Jeżeli chodzi o wyposażenie, to Mustang Bullitt został zbudowany na bazie najdroższych wersji nowego Mustanga, więc nikt nie powinien narzekać na brak czegokolwiek. Ceny zaczynają się od 245 tysięcy złotych.