Charles Leclerc wyraził swoje niezadowolenie po incydencie z Kevinem Magnussenem. Do dziwnej sytuacji doszło na początku wyścigu. Monakijczyk przymierzał się do wyprzedzenia kierowcy Haasa, gdy ten nagle wykonał lekki ruch kierownicą i zjechał minimalnie w prawo. Doszło pomiędzy nimi do kontaktu, wskutek którego Leclerc uszkodził przednie skrzydło.
W konsekwencji obaj kierowcy musili pojawić się w boksach, jednak rywalizację ukończył jedynie Leclerc. Magnussen po wymianie opon, powrócił na tor i pokonał kilka okrążeń, jednak uszkodzenia podłogi uniemożliwiły mu konkurowanie z rywalami. Całe zajście spowodowało także wyjazd na tor samochodu bezpieczeństwa, ponieważ służby musiały posprzątać tor z odłamków obu bolidów.
Kierowca z Monako był sfrustrowany zachowaniem reprezentanta ekipy Haas. Zawodnik Saubera nie mózgł rozumieć, dlaczego jego rywal nie otrzymał kary od sędziów, a całe zajście poszło w zapomnienie.
Charles Leclerc, Sauber: Magnussen jest i zawsze będzie głupi. Dla mnie było to podobna sytuacja, jak ta z Kimim i Maxem, rok czy dwa lata temu na Spa. Max zmienił linię w ostatniej chwili, a później wszyscy zgodzili się, że jest to niebezpieczne i nie jest dozwolone.
Delegat Bezpieczeństwa FIA Charlie Whiting wyjaśnił, dlaczego decyzja została uznana za incydent wyścigowy, a Magnussen nie dostał kary. Brytyjczyk stwierdził, że obaj kierowcy chcieli zmienić tor jazdy w tym samym czasie i był to zwyczajny incydent wyścigowy. Podobnie całą sytuację widzi Guenther Steiner, który broni swojego kierowcę i za kolizję obwinia Leclerca.
Guenther Steiner, Haas: Kevin nie hamował, nie wypchnął go, ani nic z tych rzeczy, a jedynie przesunął się na swoją linię wyścigową i wpadł na niego. To było tuż przed punktem hamowania. Nie było to podczas hamowania. Co innego mógł zrobić? Po prostu go przepuścić? To Leclerc musi osądzić, co może zrobić, a czego nie może. Magnussen nie wjechał w jego bok, był wyraźnie z przodu.
Przyszły kierowca Ferrari przy restarcie jeszcze został uderzony od tyłu przez zespołowego kolegę Marcusa Ericssona, a w drugiej połowie zawodów wypadł na pobocze, zgłosił problem z bolidem i zakończył jazdę.