Audi TT
Ten samochód ma tyleż zwolenników, co przeciwników. Ale w czasie, gdy ten model miał swoją premierę, każdy po cichu o nim marzył. Dla mnie „tetetka” zawsze będzie jednym z najbardziej wyróżniających się modeli producenta z Ingolstadt. Dziś pierwszą generację sportowego coupe można kupić za 10-15 tys. zł. Oczywiście samochód będzie wymagał sporych napraw, ale tutaj zaletą jest fakt, że to model bazujący na podzespołach VW Golfa i Skody Octavi, więc z częściami nie ma większego problemu. Dodatkowo śmiem wątpić, że ceny za TT będą dalej maleć, ponieważ model ten nie będzie dłużej produkowany.
Nissan 350 Z
Każdy, kto marzy o Nissanie GTR, może zwrócić uwagę na model 350 Z. Jest zdecydowanie tańszy, a daje sporo frajdy. Przyznam, że sam przez długo chorowałem na ten samochód. Zetka posiada dwa miejsca, napęd na tył i ponad 280 koni. Sylwetka do dziś robi wrażenie i uważam, że jeszcze długo się nie zestarzeje. Ceny egzemplarzy z 2003 r. potrafią kosztować mniej niż 30 tys. zł. Nissan ma też niezłą opinię jeśli chodzi o niezawodność. Wadą są wysokie koszty eksploatacji (wolnossące 3,5 litra mało nie pali), kiepska ergonomia (wspomniane dwa miejsca) i słaba jakość materiałów wewnątrz.
Volkswagen Phaeton
Jeśli chcecie dopiec Januszowi z Passata, to kupujecie czterodrzwiową limuzynę, której nazwa odnosi się do imienia syna boga słońca Heliosa. Kiedy Volkswagen Phaeton opuszczał fabryki, miał być konkurentem dla limuzyn produkowanych przez Mercedesa, Audi czy BMW. I przegrał tę rywalizację, bo mało kto chciał płacić złotem za samochód z logiem VW. Dzisiaj 15-letnie Phaetony można znaleźć na portalach ogłoszeniowych za 20-30 tys. zł. Co ciekawe, samochód ten nigdy nie dorobił się łatki „awaryjnego”. Ale z drugiej strony, jego mała popularność przekłada się na małą liczbę części zamiennych. Z kolei silniki najtańszych egzemplarzy mają takie przebiegi, jakby ktoś tymi autami okrążał równik.
Na tym kończę wyliczankę, choć na pewno znalazłoby się jeszcze wiele prestiżowych samochodów, które można kupić „za grosze”. Problem z najtańszymi egzemplarzami jest jednak taki, że cieszymy się z nich bardziej w dniu sprzedaży, niż w dniu zakupu.
11 samochodów, które znikają na zawsze. Nie będzie dalszej produkcji tych modeli