Edycje specjalne są fajne, ale tylko wtedy, kiedy są zrobione dobrze. Motoryzacja zna jednak dziwne, szalone i niedorzeczne przypadki, gdy samochody były specjalne tylko z nazwy.
Mercedes-Benz A160 Hakkinen Edition
Jaki jest najgorszy sposób na upamiętnienie mistrzostwa świata w Formule 1? Można np. wypuścić specjalną edycję Mercedesa A-klasy, sygnowaną nazwiskiem zdobywcy tytułu. Właśnie tak Mercedes postąpił, aby oddać hołd Hakkinenowi za zdobycie tytułu mistrza w 1998 r. W sumie wyprodukowano 250 tych pamiątkowych Mercedesów. Czy dzisiaj są obiektem pożądania wśród kolekcjonerów? Szczerze wątpię, żeby ten model Merca w ogóle był czyimś obiektem pożądania. Do dziś nie wiem, dlaczego z całej gamy Mercedesa wybrano na ten projekt akurat A-klasę. Pewnie tylko dlatego, że wtedy ten skrajnie niesportowy samochód był akurat nowością na rynku i próbowano go jakoś wypromować.
Volskwagen Polo Harlekin
Być może widzieliście ten samochód na jednym z memów z podpisem: “Tak kończy się dobieranie części pod kolor”. Samochód miał nawiązywać do reklamy Garbusa z lat 60., w której koncern chwalił się, że części nadwozia w ich samochodzie można wymieniać dowolnie, niezależnie od roczników. Czujecie taką strategię marketingową dzisiaj? Samochód powstał w 1996 r. i miał być wyprodukowany w liczbie 1000 sztuk, ale o dziwo sprzedawał się tak dobrze, że ostatecznie wyprodukowano aż 3800 egzemplarzy. To dość zaskakujące, bo chociaż trudno odmówić Harlekinowi pewnego uroku, to raczej nie wyobrażam sobie jazdy takim autem na co dzień.
Rover 25 Art Car
Ten samochód pokazuje, że na początku lat 2000 Rover musiał mieć silną potrzebę wyróżnienia się, ale chyba nie do końca wiedział, jak to zrobić. Zatrudnił więc pewnego razu projektanta modowego Matthew Williamsona i powiedział: “masz wolną rękę”. Tak powstał złoto-różowy model 25, który sprawia wrażenie, jakby go zaprojektowano z myślą o ubogiej krewnej Paris Hilton. A jeśli wyznajecie zasadę, że nie liczy się to, co na zewnątrz, ale to, jest w środku… zresztą, sami zobaczcie.
Bugatti Veyron L’Or Blanc
Masz obrzydliwie dużo pieniędzy i koniecznie chcesz wyróżnić się z tłumu? Kupujesz więc Bugatti Veyrona, ale nie takie zwykłego, pospolitego, lecz w specjalnej edycji L’Or Blanc. Powstała tylko jedna sztuka tego modelu i jest ona owocem współpracy Bugatti z berlińskim Königliche Porzellan-Manufatur, czyli producentem luksusowej… porcelany. Przyznać trzeba, że to dość nietypowe zestawienie. I może nie widać tego na zdjęciach, ale wnętrze i nadwozie tego samochodu zdobione jest elementami właśnie z porcelany. Model ten został wyceniony na 1,65 miliona euro. Czy jest ładny? Wygląda jak zamaskowany Volkswagen ID.3, tylko kosztuje kilkanaście razy więcej.
Ford Ka Lufthansa Edition
Gdyby kiedyś jakiś producent chciał wam poświęcić edycję specjalną swojego auta, na pewno nie chcielibyście, aby był to Ford Ka Lufthansa Edition. Model ten – nie wiedzieć czemu – był dedykowany niemieckiej firmie lotniczej i jak widać na zdjęciach, nie wyróżniał się absolutnie niczym, poza kilkoma żółtymi akcentami w środku i logiem przewoźnika na słupku. Podobno wyprodukowano 3000 sztuk tego wynalazku. Ostatnio jeden egzemplarz był do sprzedania na OLX za 2600 zł. Autor ogłoszenia przekonywał, że to okazja i że na eBayu te edycje chodzą po 1000-1400 euro. Ciekawe czy ktoś dał się skusić.