Jak informuje Michael Heimrich na łamach niemieckiego Rallye Magazin, Kris Meeke sądzi się ze swoim poprzednim pracodawcą w Rajdowych Mistrzostwach Świata. Chodzi o ekipę Citroen Racing, która pożegnała go po ubiegłorocznym Rajdzie Portugalii.
Obecny fabryczny kierowca Toyoty nie ujawnił czego dotyczy proces. – Szczerze mówiąc chciałbym to już zostawić za sobą i zapomnieć o ostatnich dwóch latach, mimo miłych momentów i 5 zwycięstw w WRC – skomentował Meeke. Można się jednak domyślać, że chodzi o odszkodowanie za zerwanie z nim kontraktu przed jego zakończeniem.
To nie rozmowa na telefon
Brytyjczyk przez długi czas nie komentował tamtego wydarzenia. Nie jest jednak tajemnicą, że był rozgoryczony sposobem, w jaki Citroen się z nim pożegnał. – W sportach motorowych potrzebujesz jedynie telefonu, aby otworzyć drzwi lub je zamknąć – podsumował 39-latek. – Zadzwonili do mnie, że mnie zwalniają i koniec imprezy.
Szef Citroen Racing, Pierre Budar tłumaczył, że decyzja była podjęta w trosce o zdrowie załogi. Francuz wyjaśniał, że Meeke wymknął się spod kontroli. – Uważam, że są pewne granice, nawet w przyzwoitości – opisał Kris. – Ten komentarz mówi sam za siebie. Przyjechać po takich słowach z uśmiechem i wyciągniętą dłonią? Spoko, to wiele mówi o tym kto naprawdę za tym stał. To nie moja sprawa.
Właściwe otoczenie
Od tego sezonu Meeke otrzymał szansę w zespole Tommiego Makinena. W trzech pierwszych rundach sezonu za kierownicą Toyoty Yaris WRC osiągnął metę każdej z nich. Brytyjczyk dotychczas nie słynął z takiej regularności. Oprócz tego dwukrotnie wygrał dodatkowo punktowane odcinki Power Stage.
WRC: Meeke’owi radzono nie dawać pełnej mocy w Toyocie. Pomyślał „Aaa, pier****ć!”
– To proste, nie ma żadnej polityki lub czyjegoś ego – tłumaczy Meeke. – Nie ma tu ludzi, którzy nie rozumieją rajdów. To naprawdę dobre środowisko ludzi, którzy żyją tym sportem. Najwyraźniej jestem kierowcą potrzebującym takiego otoczenia – uznał.