Marcin Jaros ukończył siódmą rundę cyklu Porsche Platinum GT3 Cup Challenge Central Europe na torze w Brnie, która dla zawodnika ze Zgorzelca przebiegała ze zmiennym szczęściem. Dzięki dobrej jeździe Marcin minął linię mety niedzielnego wyścigu na drugim miejscu.
Weekend w Brnie rozpoczął się już 9 września, kiedy cała stawka przystąpiła do oficjalnych treningów. Miały one posłużyć znalezieniu idealnych ustawień samochodu, a także sprawdzeniu, jak spisują się opony w tak ekstremalnych temperaturach, jakie panowały w Morawach.
Właściwa rywalizacja rozpoczęła się jednak dopiero dzień później, a sesja kwalifikacyjna wystartowała dokładnie o godzinie 8:30. Marcin z dwunastoma pomiarowymi okrążeniami należał do grupy najbardziej pracowitych kierowców. Czas w postaci 2:05.991 wykręcony na trzecim kółku pozwolił na zakwalifikowanie się do obydwu wyścigów w drugiej linii.
Pierwszy wyścig w Czechach rozpoczął się jeszcze tego samego dnia, a upał o godzinie 14:10 doskwierał nie tylko zawodnikom, ale także maszynom. Marcin trzymając się procedur pokonał okrążenie pomiarowe i ustawił się na trzecim polu startowym. Jednakże, gdy zgasły czerwone światła dając zawodnikom znak do startu, pucharowe Porsche z numerem 69. właściwie nie ruszyło z miejsca. Mechanicy zepchnęli samochód do alei serwisowej i szybka analiza potwierdziła, że awarii uległa półoś. To oznaczało koniec jazdy.
Marcin nie był oczywiście zadowolony z przebiegu spraw, jednak szybko zapomniał o tym niepowodzeniu i już wieczorem skupił się na niedzielnym wyścigu, zaplanowanym na godzinę 10:30.
Tym razem obyło się bez jakichkolwiek przygód, a po świetnym starcie zawodnik ze Zgorzelca był bliski awansowania na fotel wicelidera. Niestety walka z Marcinem Jedlińskim zakończyła się utratą pozycji na rzecz debiutującego Igora Waliłki. Po kilku okrążeniach doszło do kontaktu wspomnianej dwójki, zostawiając Marcinowi wolną drogę do drugiego miejsca na podium.
MARCIN JAROS: – Nie mogę powiedzieć, że jestem w 100% usatysfakcjonowany, jednak dzisiejszy sukces powetował nam wczorajsze niepowodzenia. Takie są wyścigi i im szybciej się to zrozumie, tym łatwiej jest iść naprzód. W dzisiejszym starciu sporo się działo i kluczowe okazało się uniknięcie przygód, co czasami nie jest łatwe. Warunki atmosferyczne dały się we znaki, więc szampan będzie smakował podwójnie. Już nie mogę doczekać się rundy na torze Hungaroring, choć jednocześnie żałuję, że będzie to już ostatni wyścigowy weekend tego sezonu.