Czołówka Rajdu Azorów ma już za sobą przejazd przez OS5 Feteiras MEO 1. Na tej zaledwie 7-kilometrowej próbie obserwowaliśmy bardzo duże różnice czasowe. Wszystko za sprawą kapitalnego występu Aleksieja Łukjaniuka, który nie pozostawił złudzeń swoim rywalom i pokazał, kto jest tutaj najlepszy.
Rosjanin wspominał na mecie, że zmienił lekko ustawienia samochodu i czuje się teraz bardzo dobrze. Potwierdziły to wyniki. O ile strata drugiego zawodnika, Chrisa Ingrama, nie była aż taka duża, bo stracił on zaledwie 3,6 s., to już trzeci Bruno Magalhaes był z tyłu o ponad 10 sekund. Przypomnijmy, oes miał zaledwie 7,4 km. Wielki pech spotkał zwycięzcę pierwszej próby, Ricardo Mourę. Reprezentant gospodarzy złapał kapcia i stracił do Łukjaniuka 13,2 s. Tym samym przewaga Rosjanina w klasyfikacji generalnej wzrosła teraz do 14,8 s.
Polacy kolejny raz uplasowali się daleko z tyłu. Najlepiej z reprezentantów naszego kraju poradził sobie Łukasz Habaj, który do Łukjaniuka stracił nieco ponad 18 sekund. Tuż za nim uplasował się Tomasz Kasperczyk, zaś stawkę zamyka na ten moment Jarosław Kołtun, który przez połowę oesu podróżował z kapciem. Niestety, na razie Polacy są daleko od czasów kręconych przez czołówkę.
Tagi: ERC, Rajd Azorów, Rajdowe Mistrzostwa Europy