Inaugurująca sezon Rajdowych Mistrzostw Europy runda na Oceanie Atlantyckim trwa w najlepsze. Podobnie, jak podczas pierwszego oesu popołudnia, nie oglądaliśmy na trasie większych dramatów w czołówce. Pech spotkał za to niestety Łukasza Habaja, który w połowie oesu złapał kapcia.
Piątkowe zmagania na Rajdzie Azorów przebiegają na dobrą sprawę według jednego, tego samego schematu. Nie obserwujemy zbyt wielu zmian w czołówce, pierwsza dziesiątka jedzie spokojnie i pewnie. Mądrze do tematu podchodzi Aleksiej Łukjaniuk. Rosjanin podkreślał na mecie ósmego oesu, że chce być opanowany i szanować prowadzenie, które ma. Patrząc na to, że był on tym razem trzeci i ustąpił miejsca dwóm Portugalczykom, Magalhaesowi i Mourze, chyba możemy mu wierzyć. Oby tak dalej.
Sousa’s car looking a wee bit messy at the stop line of SS8…#FIAERC #AzoresAirlinesRally #TeamOscaro #GotTalentProveIt pic.twitter.com/aD0A2AAm7W
— FIA ERC (@FIAERC) 23 marca 2018
Pech spotkał niestety Łukasza Habaja i Daniela Dymurskiego. Polska para w Fordzie Fiesta R5 zahaczyła o pobocze i złapała kapcia w okolicach połowy próby. Duet postanowił dojechać na nim do mety i ostatecznie stracił do zwycięskiego Magalhaesa 29,5 s. Nieco lepiej poradzili sobie Tomasz Kasperczyk i Damian Syty. Oni ze zwycięzcą poprzedniej edycji imprezy przegrali o 14,6 s. Kasperczyk wyprzedził teraz również Habaja w klasyfikacji generalnej rajdu.
Tagi: ERC, Rajd Azorów, Rajdowe Mistrzostwa Europy