Na zakończenie serii trzech szybko następujących po sobie oesów zawodnicy zmierzyli się z najdłuższym testem rajdu. Czy musimy mówić, kto wykręcił tam najlepszy czas?
OS11 Cuchilla Nevada – Rio Pintos 1 oznaczał dla załóg ponad 40-kilometrowy test, z czego pierwsza połowa przejeżdżana była w gęstej mgle. Szybko mieliśmy wrażenie, że to jest oes, na którym może dojść do zmian i dziać będą się wielkie rzeczy. Rzeczywiście, kilku zawodników miało spore problemy, a różnice czasowe na mecie były ogromne!
Nie zdążyliśmy na dobre ukończyć dziesiątego oesu, a na jedenastym już trwała zacięta walka. Po chwili dostaliśmy informację, że Craig Breen stoi na oesie. Okazało się, że Irlandczyk mocno rolował, ale zdołał powrócić na drogę i kontynuował jazdę wolnym tempem, kompletnie rozbitym samochodem. Wtedy nagle do mety dojechał Esapekka Lappi. Młody Fin zdradził, że pilot się pomylił i podał złą notatkę, co skończyło się całkowitym przestrzeleniem zakrętu. Jak mówił Lappi, całe szczęście, że nie było tam murku, czy ściany, bo mogli normalnie wrócić do jazdy.
Niesamowitym czasem popisał się Elfyn Evans. Walijczyk podkreślał na mecie, że czuł się bardzo dobrze, więc postanowił iść na maksa, z całkowitym zaufaniem do samochodu i swoich umiejętności. Tak oto Andreas Mikkelsen stracił do niego 14,9 s., Teemu Suninen 31,7 s., a Sebastien Ogier aż 37,9 s. Przez dłuższą chwilę nikt nie mógł się zbliżyć do Evansa, ale później do akcji wkroczyli Thierry Neuville i Ott Tanak. Belg pokonał Elfyna o 10,7 s., Estończyk o 16,3 s. Deklasacja!
Tagi: WRC, Rajd Argentyny