WRC Motorsport&Beyond

Ruszył proces kursantki, która śmiertelnie potrąciła egzaminatora WORD. Są zeznanie świadków

W sądzie rejonowym w Rybniku rozpoczął się proces kobiety, oskarżonej o to, że na placu egzaminacyjnym podczas zdawania egzaminu na prawo jazdy, kierując Toyotą Yaris, naruszyła nieumyślnie zasady bezpieczeństwa w ruchu lądowym i śmiertelnie potrąciła egzaminatora.

Do zdarzenia doszło 24 czerwca ubiegłego roku. Na sali sądowej pojawił się m.in. egzaminator, który w tym momencie egzaminował 68-letnią kobietę, a także kobieta, która była egzaminowana przez tragicznie zmarłego Łukasza O. Łącznie zeznania złożyło sześciu świadków, a także oskarżona – w tej części na wniosek obrony sąd wyłączył jawność procesu.

– Pani oskarżona rozpoczęła jazdę po łuku. Powolutku jechała do przodu. Na końcu, zamiast się zatrzymać, wjechała w pachołek i jechała dalej. Krzyczałem, żeby się zatrzymała. Nie zatrzymała się. Samochód zaczął skręcać. Miałem wrażenie, że przyspiesza, zwalnia, przyspiesza. Po chwili zobaczyłem, do czego doszło –
zeznawał w sądzie świadek, który przeprowadzał egzamin z Barbarą K.

Prokurator Agnieszka Goleśny w akcie oskarżenia dokładnie opisała, jak doszło do tragicznego w skutkach potrącenia w trakcie egzaminu WORD. – Jadąc do przodu, [Barbara K.] nie zatrzymała się w wyznaczonym miejscu, tylko kontynuowała jazdę i po potrąceniu pachołka gwałtownie przyspieszyła, wyjeżdżając z wyznaczonego miejsca i poprzez stosowanie niewłaściwej techniki jazdy, nie hamując, a zwiększając prędkość, jadąc prosto, doprowadziła nieumyślnie do wypadku drogowego i potrąciła wychodzącego z innego pojazdu pieszego, który poniósł śmierć na miejscu – odczytała.

10 minut po zdaniu egzaminu na prawo jazdy wpadł do rzeki. Czytał gratulacje na smartfonie

Andrzej Sz. powiedział w sądzie, że cały czas ma obraz jak Łukasz O. bronił się przed samochodem K., wystawiając ręce. Ale nie krzyczał. – Tylko ja krzyczałem – mówił. Auto Barbary K.  jechało coraz szybciej, aż zatrzymało  się ostatecznie na innym samochodzie przy garażach.

– Kilkanaście minut po zdarzeniu zapytałem jej, dlaczego to zrobiła. Nie było żadnej odpowiedzi. Nie widziałem, żeby płakała. Ona tylko siedziała w samochodzie i była spokojna. Mam wrażenie, że oskarżona była w szoku i dlatego nie zainteresowała się losem pokrzywdzonego – mówił egzaminator przed sądem w Rybniku.

Beata M.: ”Wyskoczył by zatrzymać auto’. To były sekundy”

Beata M. była egzaminowana przez Łukasza O. Kobieta była świadkiem całego zdarzenia, które jak przyznała, zapamięta do końca życia.

– Miałam się przygotować do jazdy. Za parę minut miałam wykonać jazdę po łuku – opowiadała.

Jej egzaminator, siedząc na miejscu pasażera, coś pisał. Wtedy ona usłyszała krzyk innego egzaminatora (Andrzeja Sz. który egzaminował Barbarę K.), odgłos dodawania gazu w innym aucie. – To auto coraz szybciej jechało w naszą stronę. Słupki leciały. Gdyby w nas uderzyło, to w drzwi pasażera. Mój egzaminator nic nie mówił. Przekręcił kluczyk i wyskoczył z auta. Nie słyszałam, aby coś krzyczał. Machał rękami. Wyskoczył z samochodu, by zatrzymać tamto auto, bo jechało na nas. Ale jak wyskoczył, to auto lekko skręciło, tak żeby w nas nie uderzyć. To były sekundy. Odbiło w stronę pana Łukasza. Wybiegłam z auta i widziałam to, co widziałam. Auto przejechało przez choinki i uderzyło w mercedesa, a pan Łukasz leżał pod tym autem – powiedziała Beata M.