Nie od dziś wiadomo, że Fernando Alonso postanowił wpisać się na wieki do historii motorsportu poprzez zdobycie potrójnej korony. GP Monako, Indy 500 i 24 godziny Le Mans. Pierwszy punkt jest już odfajkowany, ale co z resztą? Nie będzie łatwo.
Potrójna korona to wyczyn, którego udało się dokonać do tej pory tylko jednemu zawodnikowi – Grahamowi Hillowi. Brytyjczyk po raz pierwszy wygrał Grand Prix Monako w 1963 roku, trzy lata później zwyciężył w Indianapolis, zaś korona dopełniła się w 1972 roku, kiedy to Hill triumfował wyścigu 24 godziny Le Mans. Zaledwie dwunastu zawodników zaliczyło dwa etapy korony. Przewijają się wśród nich takie nazwiska, jak Bruce McLaren, Jim Clark, Emerson Fittipaldi, Jacques Villeneuve, czy też Juan Pablo Montoya, który jest jedynym aktywnym zawodnikiem z tego grona.
Jak sprawa wygląda w przypadku Fernando Alonso? Hiszpan do tej pory wykonał tylko jeden krok układanki, kiedy to w 2006 roku po raz pierwszy wygrał Grand Prix Monako Formuły 1. Fani motorsportu z pewnością dobrze pamiętają tamten weekend wyścigowy. Podczas kwalifikacji Michael Schumacher celowo zaparkował bolid dwa zakręty przed metą w końcówce sesji, aby uniemożliwić walkę o pole position Alonso. Jak się skończyła cała sprawa? Fernando wygrał nie tylko w Monte Carlo, notował wtedy serię czterech zwycięstw z rzędu i był absolutnym dominatorem.
Kiedy w 2015 roku Hiszpan dołączył do zespołu McLaren Honda szybko stało się jasnym, że nie ma tam szans na walkę o jakiekolwiek czołowe pozycje. W trakcie trzech sezonów Alonso wycofywał się z wyścigów aż 17 razy! Taka sytuacja sprawiła, że bohater naszej opowieści zaczął myśleć o nowych wyzwaniach. Tak oto w ubiegłym roku Fernando postanowił odpuścić GP Monako i wystartował w Indianapolis 500. Wtedy wszystko stało się jasne, będzie atak na potrójną koronę.
Sprawa nie wygląda jednak tak kolorowo. Przecież start nie oznacza od razu zwycięstwa. W Indy 500 zespół McLaren-Honda-Andretti również miał sporo problemów. Pomimo startu z dobrej, 5. pozycji, wszystko ostatecznie skończyło się grubo poniżej oczekiwań, bo na miejscu 24. Na początku tego roku Fernando ogłosił, że wystartuje w czerwcowym wyścigu 24 godziny Le Mans. W celu przygotowania Hiszpan wziął już udział w słynnym wyścigu dobowym na amerykańskim torze Daytona International Speedway, gdzie po kolejnych problemach zajął wspólnie z Philipem Hansonem i Lando Norrisem 38. pozycję.
Wydaje się zatem, że droga Alonso po potrójną koronę na dobrą sprawę dopiero się zaczyna. Hiszpan robi szybkie zapoznanie, poznaje nowe samochody, nowe obiekty, prawidła nowych dyscyplin. Na ten moment wszystko idzie jak po grudzie, jednak zaczekajmy. Dajmy Fernando więcej czasu a kto wie, może wkrótce grono zdobywców potrójnej korony powiększy się o jedno nazwisko i Graham Hill nie będzie już odosobniony?
Tagi: Alonso, Fernando Alonso