Twierdzą, że jedzenie mięsa jest niezdrowe, na świecie istnieje 56 płci, marchewka to owoc, a ślimak to ryba. Wmawiają nam, że to co złe, jest dobre i wszystko byłoby ok, gdyby nie narzucali nam swoich poglądów – czyli jak poprawność polityczna niszczy świat i czemu cierpi na tym motorsport.
Czy da się jednocześnie zjeść ciastko i mieć ciastko? Czy wyrażając swoją opinię masz pewność, że ona trafi do gustu wszystkim? Czy masz prawo podejmować za kogoś decyzję tylko dlatego, że uważasz ją za właściwą? Nie. Nie. Nie. Obserwując to, co dzieje się w internetach przez kilka ostatnich dni, tygodni, a nawet miesięcy, mam wrażenie, że człowiek idzie w złą stronę, że człowieczeństwo zanika, a zasady moralne stopniowo upadają.
Przez ostatni tydzień Polska żyła historią Tomasza Mackiewicza. Wszystkie portale nagle traktowały nas serią newsów z klawiaturowego karabinu i robiły to w taki sposób, żeby strzelać prosto w serce. Apel ojca, apel siostry, położenie GPS, relacja live, ostatnie słowa Tomka do Revol, ostatnie słowa Revol do Tomka, jedno wielkie granie na emocjach i bazowanie na kompletnie niesprawdzonych wiadomościach – ludzie, co to ma do cholery być? Do katastrofalnie idiotycznego i żenującego poziomu dziennikarzy szybko zbliżali się niektórzy komentujący. No bo co. Mam w domu komputer i klawiaturę to zaraz tu napiszę wszystkim wszem i wobec dlaczego ratownicy jednak powinni wejść na Nanga Parbat, przecież jestem specjalistą od himalaizmu bo kiedyś widziałem w książce z podstawówki Rysy na zdjęciu. Zarówno jedna, jak i druga grupa uświadomiła mi, że człowieczeństwo powoli upada. Z jednej strony heroiczny wyczyn ratowników, a później coś takiego. Gdzie są jakieś zasady? Gdzie jest moralność, dobry smak, szacunek? Ludzie mają gdzieś tragedię innych – jedni robią z tego sensację i zarabiają na tym pieniądze, drudzy wykorzystują to do indywidualnych wojen w komentarzach. Czy nie wypadałoby po prostu zamilczeć i się pomodlić? Chociaż nie, bo przecież nasz skoczek Dawid Kubacki został ostatnio zrugany przez to, że się przeżegnał przed skokiem. Gdzie się podziały dobre maniery? Czy właśnie taką naukę wynieśliśmy z rodzinnego domu?
Wspominam o tym wszystkim dlatego, że mam wrażenie, że ten cały upadek stopniowo powiązany jest z polityką… i to nie tylko tą polską. Nagle pojawiły się jakieś kompletnie zwierzęce zachowania, sytuacje, w których nie do końca wiemy, czy mamy się śmiać, czy płakać. Jakieś dziwne przepychanki, zdradzieckie mordy, romanse, wejścia z trybem albo bez trybu – czy to aby na pewno nie jest jakiś przykry sen? Przykład idzie z góry, skoro kwiat naszego narodu znajdujący się w sejmie nie szanuje zasad moralnych, to dlaczego my mamy je szanować? W komentarzu kogoś opluję, napiszę mu, że jest kretynem, porównam jego matkę z prostytutką, a wszystko to bez żadnego trybu. Bo mogę! Ci sami ludzie, którzy nami rządzą i wytwarzają w nas złe nawyki mówią nam co jest dobre, a co złe. Zaglądają w nasze życie i je zmieniają, infiltrują, dokładnie tak, jak my pchamy się w rodzinny dramat z Nanga Parbat. Mówią nam co wolno, co nie, jak powinno się jeść, jak pić, o której godzinie, gdzie, z kim i co. Czasami mam wrażenie, że w tym wszystkim chodzi tylko o wywołanie burzy – jeden temat już ucichł, to trzeba ludziom znaleźć drugi, żeby się znowu mieli o co kłócić.
Mam wrażenie, że coraz więcej rzeczy jest robionych na pokaz, na zasadzie – nie robię tego, bo tak uważam, tylko dlatego, że inni to robią i to podobno jest modne. Nawet nie, że mam wrażenie – ja po prostu wiem, że tak jest. Wszyscy chcemy być przecież modni. Pamiętamy zamachy we Francji i ustawianie sobie filtrów z flagą trójkolorowych w tle na Facebooku. Część ludzi pytanych o to, dlaczego to ustawiła mówiła, że jest chyba jakiś mecz, inni, że bo kolega ustawił… śmiejemy się, ale podczas popularnych ostatnio czarnych protestów też zdarzają się kwiatki – dlaczego, a bo koleżanka szła… to co, pójdę z nią też. Absolutnie nie neguję takich, czy innych protestów. Każdy może walczyć o swoje prawa, nawet powinien to robić, kiedy czuje, że dzieje się mu krzywda, ale czasami wszystko to przekracza granice absurdu. Czy to aby nie jest tak, że jeden z drugim rzucą jakimś hasłem, czekają, a jak ludzi pociągnie temat, to się śmieją krzycząc: niemożliwe, złapali haczyk stary!
Może właśnie takim systemem wymyślono, że marchewka to owoc, ślimak to ryba, a na świecie istnieje 56 płci? Ktoś chciał sobie zrobić jaja, ale potraktowano jego słowa poważnie… no i tak już zostało. Piszę o tym wszystkim nie bez powodu, bo wszystko to ma przełożenie też na motorsport. Ludzie coraz częściej nie mają moralności, oszukują, a decyzje podejmują na zasadzie – bo to jest modne, inni tak robią, to my też pokażemy. Że my też modni. Że nowocześni.
No bo skąd wzięła się taka Formuła E? Czy nie z tej okropnej politycznej poprawności? Skoro ktoś nagle wymyślił, że samochody mają być elektryczne i zaczął wmawiać ludziom po setkach lat, że taki jest jego pomysł i już koniec z benzyną, no to przecież trzeba zrobić nowe wyścigi. Elektryczne. Nie posiadające kompletnie żadnej duszy, nic posiadające niczego! Ale wpisują się w standardy – są modne i healthy… i jeszcze fit, dlatego za niedługo wszystkie koncerny zrezygnują z normalnego ścigania, a na starcie sezonu Formuły E pojawi się 50 zespołów fabrycznych. Wtedy oni też będą modni, bo robią nowocześnie. I będą fajni.
Na swój osobliwy czarny protest zdecydowała się też Formuła 1. Królowa sportów mot… czy aby na pewno królowa? Może kiedyś, ale coraz częściej zaczyna mnie po prostu denerwować. Na niej również widać piętno poprawności politycznej. Ma być bezpiecznie i koniec – od zarania dziejów bolidy były takie same – budziły postrach, a za ich kierownicą zasiadać mieli tylko najlepsi. Ale my mamy w dupie historię i jesteśmy nowocześni! Włożymy tam obręcz z kosza z trzema nogami i nazwiemy to halo. Silniki… dźwięk – to już też kompletnie inna bajka. Kiedyś cała wieś emocjonowała się tym, że jeden z nich pojechał na wyścig Formuły 1 – jak wrócił, to opowiadał że to było trzęsienie ziemi, że nic nie było słychać, że to jakiś kompletny kosmos. A teraz… hybrydy są modne i nowoczesne, więc to ich czas. No i nasze kochane grid girls. Po pierwsze się nie nadają, bo to tylko kobiety, a mamy przecież 56 płci, po drugie się nie nadają, bo to ładne kobiety i mężczyźni będą podziwiać ich urodę, a nie mogą (!), po trzecie się nie nadają, bo są bardzo ładne i te mniej ładne źle się będą czuły. Takich absurdalnych scenariuszy można by podać z milion. Albo i dwa. Nie zmienia to faktu, że grid girls już nie będzie. My nie chcemy takich czarnych protestów. Zostawcie sport w spokoju! Kto wam kazał coś ruszać!? Za niedługo ktoś, kto dawno nie śledził F1 popatrzy na telewizor i po cichu pod nosem szepnie w stronę Berniego Ecclestone’a: Panie… kto to panu tak spier*olił?
Wydaje się, że ostatnim bastionem normalności są na ten moment nasze kochane rajdy. Do samochodów wciąż leje się miliony litrów szkodliwej benzyny, a w internetach królują filmiki z serii rally holky. Nie bierzcie nam tego. Błagamy. Nie bądźcie poprawni!
Tekst: Kamil Wrzecionko
Tagi: F1, Grid Girls, Formuła 1