WRC Motorsport&Beyond

Samochody elektryczne są dziś jak szczepionka na COVID-19. Próbujemy nimi leczyć klimat, choć są co najwyżej prototypami

Tesla Supercharger

fot. Tesla

Jeżeli można mówić o miłości w motoryzacji, to tylko wtedy, gdy takowe uczucie rodzi się samodzielnie. Jeśli ktoś próbuje do niej przymuszać, rodzi się patologia, którą widać niestety na przykładzie samochodów elektrycznych.

Mimo że uwielbiam dźwięk ogromnych silników spalinowych, to nie jestem przeciwnikiem aut na prąd. Ich rozwój jest ludzkości bardzo potrzebny. Jednak nie do leczenia klimatu z wyimaginowanego dieselwirusa. To technologia, która spokojnie mogłaby współistnieć na Ziemi, ale i być podstawą motoryzacji na Księżycu i Marsie, które ponoć wkrótce chcemy kolonizować.

Dlaczego ludzie nie chcą aut elektrycznych?

Może właśnie należałoby reklamować EV nie jako samochody na prąd, ale jako te, które jeżdżą bez powietrza. „Twoje auto mogłoby jeździć nawet na Marsie”. Zejdźmy jednak na Ziemię, bo moim zdaniem współczesne elektryki nie są gotowe ani do podboju trzeciej ani czwartej planety od Słońca. Choć wydaje się, że dla petrolhead’ów największym dramatem jest brak dźwięku silnika, to główne problemy są zupełnie inne.

fot. Toyota

Obecnie EV są bardzo niepraktyczne. Za tę samą cenę to samochód z silnikiem spalinowym będzie bardziej wydajny i umożliwi szybszy transport. Wpływ na to będzie miał nie tylko zasięg, ale i długość tankowania/ładowania. A ekologia? O tym jak ważna jest dla ludzi ekologia widać chociażby po stanie naszej planety. To może być fajny dodatek, jednak to najprostsze masy muszą poczuć, czemu chciałyby mieć nową Teslę, a nie 15-letniego Passata w TDI-ku.

Technologia dopiero raczkuje

Koncepcja auta napędzanego tylko prądem jest ogólnie świetna. Problem w tym, że nikt jeszcze nie wymyślił technologii, która byłaby w stanie zaoferować porównywalną wydajność przy tych samych kosztach w odniesieniu do spalinówek. Mimo to próbuje się do niej już nie zachęcać, a wręcz zmuszać. Typowa taktyka przy braku mocnych argumentów.

Trzeba mieć świadomość, że obecne baterie litowo-jonowe z ciekłym elektrolitem będą czymś zupełnie archaicznym. Dlatego też na całym świecie trwają badania nad tym, aby przygotować dla samochodów akumulatory o większej gęstości, najlepiej ze stałym elektrolitem bądź w technologii półprzewodnikowej. Ma to wpłynąć nie tylko większą pojemność energii, ale i szybkość ładowania i możliwość zmniejszania masy. Ciekawą opcją mogą być smartdrogi, które będą uzupełniać energię auta w trakcie jazdy.

fot. GM

Kto ma w tym interes?

Kierunek rozwoju jest jasny. Dlaczego zatem próbuje się teraz wciskać coś, co wiadomo, że za pewien czas będzie przestarzałe? Jak nie wiadomo o co chodzi, to pewnie chodzi o pieniądze. Ktoś ma w tym interes, aby jak najszybciej elektryfikować motoryzację. W końcu ktoś musi kogoś w coś zaopatrywać, ktoś musi komuś coś wybudować itd. Wszystko na masową skalę, dlatego wygranych jest wielu, ale mimo to zaliczono falstart.

W tym świecie znakomicie odnajduje się Elon Musk, który jest jednym z najbardziej błyskotliwych biznesmenów świata. To właśnie kierowana przez niego Tesla jest dziś uważana za lidera elektromobilności. Przyznaje to nawet Volkswagen, który mocno aspirował do tej roli. Jednak nawet antybohaterzy afery dieselgate widzą, że dziś wciąż łatwiej uszlachetnić silniki spalinowe, niż poświęcić się w 100 proc. elektrykom jak Tesla.

Dlaczego Tesla odnosi sukcesy?

To połączenie technologii oraz marketingu. Eksperci wskazują, że Tesla wyprzedza konkurencję elektroniką. Mało tego, producent z Kalifornii jest dziś o tyle kroków w przód, że są chętni, aby kupować od Elona Muska oprogramowanie. Choć świat nie jest dziś zmotoryzowany elektrykami, to jednak bycie pionierem sprawia, że wartość Tesli rośnie w nieprawdopodobnym tempie. Jej wartość nie zależy tylko i wyłącznie od sprzedanych samochodów.

Elon Musk prezentuje Teslę Cybertruck

Co ze wspomnianym marketingiem? Tesla próbuje uderzać do mas czymś więcej niż ekologią. Gdy producenci samochodów eksponują przy ofertach samochodów wpływ na środowisko, Elon Musk oferuje gry, Netflixa czy funkcje autonomiczne (też wciąż w powijakach). W efekcie Tesla stała się czymś modnym. Albo się ją kocha, albo nienawidzi.

Widać było to też po promocji absurdalnie zaprojektowanego Cybertrucka. Elektryczny pickup, który jeszcze nie wszedł do produkcji, już ma setki tysięcy zamówień. To absolutny ewenement, który został jednak sprytnie wypracowany zaskakującymi funkcjonalnościami, oryginalnością, ceną czy oryginalnością. Nikt jednak nie zamówił Cybertrucka z powodu dbałości o klimat.

Czy samochody elektryczne zbawią klimat?

Przymuszanie do elektryków to nie ratowanie środowiska, a jedynie robienie ekologicznego makijażu. Pandemia koronawirusa pokazała, że ograniczenie ruchu na ulicach nie przyniosło rewolucji. Smog był niejednokrotnie wyższy, chociażby w Warszawie. Jednak Unia Europejska nie stara się z podobną zawziętością jak przy autach elektrycznych, walczyć o bardziej ekologiczne ogrzewanie domów i mieszkań.

fot. BMW

Problem jest zresztą złożony. Kłopotem nie są tylko tlenki azotu wydmuchiwane przez stare diesle, nie tylko „kopciuchy” w domach. To ogólnie trujący sposób pozyskiwania energii, styl globalnego transportu (mam na myśli podróże samolotami, którymi niebo jest zakorkowane) czy szkodliwe dla środowiska praktyki w biedniejszych krajach (gdy nie ma co jeść, z pewnością będą myśleć perspektywicznie o ekologii).

Niestety, aby naprawić klimat, ktoś musiałby mieć w tym naprawdę dobry interes. Pieniędzy w biznesie na to nie brakuje. Trzeba tylko znaleźć sposób jak na tym się dodatkowo dorobić. Tymczasem samochody elektryczne przy obecnych technologiach prędko nie trafią do serc kierowców, jeśli ktoś będzie próbował przekonywać, że to dla dobra planety. Prędzej trafią na złom, bowiem ich właściwa technologia jest rozwijana swoim tempem i właśnie na nią czekam z niecierpliwością.