WRC Motorsport&Beyond

Kimi Raikkonen wyleciał z Australii! Co z Robertem Kubicą? Koronawirus podzielił padok F1

Na kilka godzin przed planowanym rozpoczęciem 1. treningu przed Grand Prix Australii w Melbourne panuje chaos nie tyle informacyjny, co decyzyjny. Inauguracja sezonu Formuły 1 pokazuje jak F1 i FIA nie zdają egzaminu dojrzałości.

Po specjalnej naradzie z udziałem zespołów pojawiły się zupełnie sprzeczne informacje dotyczące tego, czy weekend wyścigowy zostanie odwołany czy przeprowadzony zgodnie z planem. Po tym jak McLaren wycofał się po potwierdzeniu koronawirusa u członka personelu, skreślenie Australii wydawało się formalnością.

W końcu sam szef F1, Chase Carey zapowiadał, że w Australii pojadą wszyscy albo nikt. Dotyczyło to jednak sytuacji, w której Australia nie wpuściłaby na swoje terytorium osób z Włoch, sugerując zakaz m.in. dla personelu Scuderii Ferrari. Zupełnie innym tematem okazuje się samodzielne wycofanie się zespołu z Woking.

Jak donosi obecny na miejscu Albert Fabrega, zespoły korzystające z jednostek Mercedesa (Williams, Racing Point, Mercedes) i Hondy (Alpha Tauri, Red Bull Racing) chciały mimo wszystko przeprowadzenia weekendu. Sprzeciw zgłosiły teamy używające silników Renault (McLaren, Renault) oraz Ferrari (Alfa Romeo Racing ORLEN, Haas, Scuderia Ferrari). Trzeba tu przypomnieć, że dezaprobatę dla rozgrywania zawodów prywatnie wyraził mistrz świata, Lewis Hamilton. Niedawno aktualizację rzekomego podziału głosów zaktualizował na Twitterze Albert Fabrega.

Mało tego, dwa źródła (w tym dziennikarz BBC Andrew Benson) doniosły, że Sebastian Vettel i Kimi Raikkonen odlecieli już z Melbourne rejsem EK409 linii Emirates. Nie ma jednak oficjalnego potwierdzenia. To by oznaczało, że w przypadku jazd zespołu Alfa Romeo Racing ORLEN, Robert Kubica mógłby przejąć stery C39! Polak pierwotnie zakładał jednak opuszczenie Australii przed wyścigiem, aby zdążyć na testy DTM, które nadal są zaplanowane w dniach 16-19 marca na torze Hockenheim. Choć team z Hinwil był rzekomo za odwołaniem weekendu, personel ekipy jest obecny na padoku Albert Park.

Zdaniem przytoczonego Andrew Bensona, powodem zamieszania wokół odwołania lub nie grand prix są „kłopoty natury prawnej”. W grze zapewne są ogromne pieniądze. Jeśli F1 lub FIA odwołałyby wyścig, zapewne Australia mogłaby domagać się zwrotu sporej części pieniędzy, które musi przekazywać za możliwość goszczenia cyrku F1. Jeśli to Australia zakazałaby ścigania, wtedy mowy o odszkodowaniu nie ma.

Rzecznik FIA: Żebyśmy mogli anulować zawody potrzebowalibyśmy mniej niż 12 samochodów. W przeciwnym razie nikt z lokalnych władz FIA nie może tego zrobić, ponieważ jest zbyt wiele umów handlowych, za które, w przypadku odwołania, odpowiedzialnością obarczono by nas.

Jak podał na Twitterze Mikołaj Sokół, stan Wiktoria dopuszcza możliwość rozegrania Grand Prix Australii jedynie bez udziału publiczności. To pokazuje, że wszyscy doskonale wiedzą o co toczy się gra i jaka jest stawka. Nie jest nią bynajmniej sport czy zdrowie, ponieważ odpowiedzialność sugerowałaby odwołania imprezy i to już dawno.

Do rozegrania grand prix potrzebne jest 12 samochodów na starcie. Sami głosujący teoretycznie za stanowią dziesiątkę lub ósemkę. Ktoś z głosujących na nie musiałby się wyłamać. Być może będzie to Alfa Romeo Racing ORLEN z Robertem Kubicą w roli kierowcy wyścigowego. Tak czy inaczej, jak to w F1 bywa, najciekawiej jest poza nitką toru.

Aktualizacja

Jest oficjalna decyzja dotycząca Grand Prix Australii! Trzeba było czekać prawie 12 godzin od ogłoszenia koronawirusa w McLarenie