Kamil Serafin, obrońca tytułu mistrza Polski Kia Picanto, przyznał przed rozpoczęciem drugiej rundy zmagań, że jego celem zawsze pozostają zwycięstwa, a to, że nie udało mu się triumfować na Hungaroringu było jedynie zbiegiem niefortunnych zdarzeń.
Zawodnik urodzony w Szczecinie powiedział także, że w tym sezonie można spodziewać się wielu zaciętych pojedynków pomiędzy nim a Konradem Wróblem, co zapowiada niesamowite emocje do końca sezonu.
– Pierwsza runda Kia Platinum Cup już za nami. Dla ciebie miała ona słodko-gorzki posmak. Wywalczyłeś dwa drugie miejsca, dwa razy uzyskałeś najlepszy czas pojedynczego okrążenia w wyścigu i wywalczyłeś drugie miejsce w kwalifikacjach, ale zabrakło triumfu w wyścigu. Jak podsumujesz swój start na Węgrzech?
KS: – Moim celem przed każdą rundą jest wywalczenie maksymalnej liczby punktów. Niestety na Węgrzech nie udało mi się tego zrealizować. Od początku weekendu miałem rewelacyjne tempo. Nasze ustawienia i moja jazda mogły sprawić, że w kwalifikacjach zmiażdżyłbym rywali, ale w Q3 nie złożyłem idealnego okrążenia i w drugim sektorze straciłem 0,7 sekundy, a pole position przegrałem o 0,056 sekundy. Mieliśmy pakiet, który zdeklasowałby resztę stawki, bo mowa o pokonaniu ich to zdecydowanie za mało, ale miałem pecha. Przez cały weekend pokazywałem, że jestem najszybszym zawodnikiem na torze, co udowodniłem dwoma najlepszymi czasami pojedynczych okrążeń. W pierwszym wyścigu, po wywieszeniu czerwonej flagi, sędziowie przedwcześnie zakończyli rywalizację, a w drugim po dyskwalifikacji Adrienn Vogel wygrałbym, ale otrzymałem karę czasową. Moim zdaniem była ona mocno kontrowersyjna, ponieważ wielu kierowców jeździło poza limitami toru, a jako jeden z nielicznych otrzymałem dodatkowe sekundy i musiałem pogodzić się z drugim miejscem. Ogólnie był to weekend na plus. Uzbierałem tyle samo punktów, co Konrad i w klasyfikacji sezonu mamy taki sam dorobek.
– Czy postrzegasz Konrada jako głównego rywala w walce o mistrzostwo? Czy przed startem sezonu spodziewałeś się, że będzie tak szybki?
KS: – Myślę, że jego tempo nie jest zaskoczeniem. Ścigałem się z nim wcześniej i wiedziałem, że jest bardzo szybkim zawodnikiem. Ma na swoim koncie mistrzowskie tytuły. Drugą rundę zaczynamy „od zera” i każdy z nas będzie starał się wywalczyć przewagę punktową. Mam nadzieję, że mój plan się powiedzie. Konrad często popełnia błędy. Jeździ bardzo szybko, ale bardzo często przesadza i nie kalkuluje ryzyka. Widać to było na jednym z ostatnich okrążeń na Hungaroringu, gdzie po ataku, czterema kołami wyjechał na trawę. Ma szaleńcze zrywy i mam nadzieję, że wcześniej czy później go to zgubi (śmiech). Nie mam jednak zamiaru odpuszczać. Czystym tempem i walką będę chciał udowodnić, że jestem szybszy i lepszy. Zapowiada się mała powtórka z historii.
– Po krótkiej przerwie wracamy na tor Red Bull Ring. Jesteś jednym z nielicznych kierowców w stawce, który miał okazję rywalizować w Austrii. To będzie Twój atut, czy wolałbyś rywalizować z pozostałymi na zupełnie nieznanym zawodnikom Kia Platinum Cup torze?
KS: – Red Bull Ring bardzo mi pasuje. W poprzednich latach byłem na nim szybki. Mam nadzieję, że dojdę do perfekcji w kwestii linii jazdy i ustawień, co pozwoli zyskać przewagę nad rywalami. Jestem jednak też zawodnikiem, który szybko wjeżdża się w nowe obiekty. Bardzo szybko znajduję optymalny tor jazdy. Nowy tor też byłby atutem, ale mamy taki, a nie inny kalendarz. Znam każdy tegoroczny obiekt i podobają mi się one. Znajomość toru z pewnością będzie moim atutem.
– Spędziłeś już cały wyścigowy weekend za kierownicą nowego Picanto. Jakie są największe atuty tego auta?
KS: – Auto ma dwie bardzo mocne strony. Ciężko powiedzieć, co jest lepsze. Chodzi mi o hamulce i zawieszenie. Oba te elementy są zupełnie nowe i dają dużą swobodę w jeździe. Zawieszenie sprawia, że to auto bardzo dobrze trzyma się w zakręcie, a hamulce pozwalają bardzo późno i pewnie hamować. Możemy pozwolić sobie na dużo więcej. To zdecydowanie dwie największe różnice w porównaniu do starego modelu.
– To Twój kolejny sezon w mistrzostwach Polski Kia Picanto. Dlaczego zdecydowałeś się na start w tej, a nie innej serii?
KS: – Kia Platinum Cup to mistrzostwa monomarkowe. Wszyscy jeżdżą takimi samymi samochodami. To jedyna taka opcja w Polsce. Ten sam sprzęt sprawia, że te rozgrywki są bardzo kuszące. Na torze weryfikowane są umiejętności zawodników. O wyniku nie decyduje to, co kto ma pod maską. To wyłania najlepszego kierowcę, a nie tego, który dysponuje najlepszym sprzętem. To jest bardzo sprawiedliwe.
Tagi: Kia Platinum Cup, Platinum, Orlen Oil, Kia, Hungaroring