WRC Motorsport&Beyond

Ten „gang” upalaczy diesla po parkingu, terroryzuje mieszkańców lubelskiego Węglina. Nagrania zamieszczone w artykule, okazały się być częścią imprezy charytatywnej

Jedna z czytelniczek  portalu Lublin112, wystosowała do redakcji list, w którym opisuje jak „gang” upalaczy diesla i benzyny, terroryzuje mieszkańców lubelskiego Węglina. Redakcja dołączyła do artykułu nagrania, które jak się okazało, było częścią imprezy charytatywnej.

Według czytelniczki, mieszkańcy lubelskiego Węglina, mają szczerze dość regionalnych miłośników motoryzacji, którzy co weekend raczą ich nie ekologicznymi dźwiękami z silników samochodów. W liście do redakcji opisała szczegółowo zachowania tej „szarańczy”.

Gang upalaczy diesla i benzyny oraz bolesnego piłowania ręcznego, spotyka się regularnie na parkingach Węglina

W Lublinie po liście czytelniczki, rozpętała się niezła zadyma. Jak się okazuje od jakiegoś czasu działa tam istny „gang” samochodowy, który regularnie terroryzuje mieszkańców. Brzmi groźnie prawda?

Do redakcji portalu Lublin112 wpłynął list w tej sprawie, bo policja wydaje się być bezsilna. Oto jego fragment:

– To jest koszmar, prawie każdej nocy słychać przerażająco głośne warkoty ich samochodów, które wyrywają ze snu. Czuję się tak, jakbyśmy mieszkali na środku toru wyścigowego. Pomijam to, że już dawno zdewastowali rondo przed Salonem Agata. Ale wiadomo przecież (wystarczy poczytać badania na ten temat), że uporczywy hałas, szczególnie w nocy, powoduje nadciśnienie i niszczy zdrowie: niecałe trzy miesiące temu podczas jednego z najazdów tego samochodowego gangu sąsiadka niestety dostała wylewu. Te samochody nie powinny być dopuszczone do ruchu w mieście! A chuligani powinni zostać odpowiednio ukarani! – apeluje pani Anna

Czytelniczka słusznie nawiązuje tu do tematu toru wyścigowego. Jak się okazuje tor w tym mieście naprawdę istniał i idealnie spełniał warunki dla fanów  ryczącej motoryzacji. Obecne spotkania na parkingach sklepowych salonu Agaty Meble i Leclerca na lubelskim Węglinie, mają  zapewne odmienny charakter, niż spotkania na torze Lublin.

Tor istniał od 1978 do 2014 roku, a obecnie stanowi działkę developera o czym pisaliśmy w artykule o zimowych popisach na parkingu Areny Lublin. Protesty przed jego zamknięciem nie przyniosły żadnego skutku.

Lublin112

Mieszkańcy są wykończeni, miłośnicy motoryzacji zdesperowani

Mieszkańcy Węglina są wykończeni. W każdy weekend słuchają odgłosów ryczących silników i pisku opon. Dla kogoś, kto nie ogląda namiętnie  Szybkich i Wściekłych czy Need for Speed, jest to dramat.

Fani czterech kółek, określeni jako „gang” i „szarańcza”, spotykają się nocą na parkingach sklepów Agata  Meble i Leclerc. Nie dość, że hałasują to regularnie śmiecą. W związku z tym, może czas zastanowić się jak ten problem rozwiązać, bo kij ma zawsze dwa końce.

Policjanci nie dają rady ogarniać ponad setki samochodów ganiających się z nimi nocami po mieście. Raz, że moce w ilości funkcjonariuszy są niewystarczające, to moce w ich silnikach zapewne również. Salon Agata Meble w odpowiedzi na zarzuty o przyzwolenie na ekscesy na parkingu informuje, że nie ma władzy nad jego powierzchnią z przyczyn formalnych.

Lublin112

Nagrania nadesłane do redakcji, odsłaniają inne oblicze samochodowych chuliganów

Na nagraniach opublikowanych przez portal  „szarańcza ryczących samochodów”, spotkała się podczas zlotu miłośników czterech kółek,  organizowanego w celach charytatywnych.

Celem było wsparcie leczenia chorego 6-letniego Wiktora ze Spiczyna. Chłopiec zmaga się z ciężką chorobą jaką jest miopatia miotubularna. Zlot miał charakter charytatywny, podczas którego udało się zebrać 3401 zł. – jak informuje redakcja Lublin.112

W związku z tym, nie trudno o mieszane odczucia. Problem tego typu istnieje w wielu miastach i często nie ma nic wspólnego z miłośnikami motoryzacji. Od wielu lat władzom miast wydaje się, że ten problem zniknie sam. Tymczasem zarówno mieszkańcy skarżący się na uciążliwe towarzystwo, jak i miłośnicy czterech kółek nie znajdują cudownego rozwiązania. Zamknięcie parkingu da tyle, co przeniesienie się „szarańczy” w inne miejsce.

Na skutek braku logiki w postępowaniu z fanami bolesnego piłowania ręcznego, ciężko mówić o bezpieczeństwie na drogach miasta. Jaki jest rachunek zysków i strat, powinien wiedzieć m.in komendant policji. Jedno jest pewne, do kompletnego obrazu sytuacji zabrakło głosu sprawców zamieszania. Jak widać, nie wszyscy w tym środowisku są tępymi Januszami siejącymi spustoszenie swoimi gratami.