WRC Motorsport&Beyond

Kuba Przygoński w najlepszej piątce 11. etapu. Wysiłki Peterhansela i Al-Attiyaha pójdą na nic?

Przedostatni odcinek specjalny tegorocznego Rajdu Dakar nie przyniósł nam żadnych sensacyjnych rozstrzygnięć. Co prawda Stephane Peterhansel i Nasser Al-Attiyah pojechali dziś świetnie, ale przewaga Carlosa Sainza wciąż jest ogromna.

379 kilometrów czwartkowego etapu utrzymało status quo w czołówce Rajdu Dakar. Zawodnicy rywalizowali dziś w drugiej części etapu maratońskiego z Shubaytah do Haradh. Odcinek w „pustej ćwiartce” rozgrywany był w całości po piasku i wydmach określanych mianem najlepszych w całym kraju.

Carlos Sainz mógł przyjąć dzisiaj taką samą strategię, jaką wśród motocyklistów przyjął Ricky Brabec. Jechać spokojnie, oszczędzać i siebie i maszynę. Hiszpan w kategorii samochodów miał ponad 18 minut przewagi nad swoimi głównymi rywalami, więc co tu dużo mówić – triumf ma już praktycznie w kieszeni.

Od samego początku odcinka o zwycięstwo walczyli między sobą Stephane Peterhansel i Nasser Al-Attiyah. Obaj wymieniali się ciosami i ostatecznie to Francuz zwyciężył, pokonując reprezentanta Kataru o 10 sekund.

Wszystkiemu z boku przyglądał się Carlos Sainz. On z każdym kilometrem tracił coraz więcej, a na mecie do Peterhansela stracił 8 minut i 3 sekundy. To była strata zaplanowana, wpisana w dzisiejszy etap. Sainz nadal ma bowiem ponad 10 minut przewagi, a do końca imprezy tylko jeden etap.

Kuba Przygoński pojechał dzisiaj bardzo dobrze i uplasował się ostatecznie na 5. miejscu, tuż za Bernhardem ten Brinke. W pierwszej dziesiątce znalazło się też miejsce dla Martina Prokopa, kolejnego kierowcy ORLEN Team. Czech pokonał dzisiaj m.in. o wiele bardziej doświadczonego Argentyńczyka Orlando Terranovę.

Jak już wcześniej wspominaliśmy, Carlos Sainz utrzymał swoje prowadzenie w klasyfikacji generalnej. Al-Attiyah i Peterhansel są ponad 10 minut za nim, więc kwestia zwycięstwa w tegorocznym Dakarze jest już raczej rozstrzygnięta, bowiem do końca pozostał tylko jeden odcinek specjalny.

Brabec traci czas, ale kładzie jedną rękę na pucharze. Giemza znów w najlepszej dwudziestce