WRC Motorsport&Beyond

Jego śmierć w piątek 13-tego wywołała w polskich rajdach wstrząs, odczuwalny do dziś. Janusz Kulig na oesy spogląda z góry już od 16 lat

fot. Grzegorz Chmielewski

Nieprzerwanie od 13 lutego 2004 r. polska społeczność rajdowa wspomina dzień wstrząsającej śmierci Janusza Kuliga. Po 16 latach wielu fanów wciąż nie może pogodzić się z utratą swojego idola.

Wybitny kierowca rajdowy, który był przede wszystkim człowiekiem jednoczącym tłumy kibiców. Za jego sposób bycia niezwykle szanowali go też rywale z odcinków specjalnych. Na nich toczył niezapomniane pojedynki z Krzysztofem Hołowczycem, Leszkiem Kuzajem i wieloma innymi kierowcami, dla których był często wzorem i punktem odniesienia.

fot. Grzegorz Chmielewski

Nikt nie był zdziwiony, gdy 18 lutego 2004 r. polska rajdowa szpica towarzyszyła Januszowi Kuligowi w ostatniej drodze na cmentarz parafialny w Łapanowie. Ubrani w kombinezony trumnę na zmianę nieśli Leszek Kuzaj, Tomasz Czopik, Marcin Turski, Dariusz Burkat, Michał Bębenek, Maciej Baran, Krzysztof Hołowczyc, Maciej Wisławski, Maciej Lubiak oraz Emil Horniaček. Ten wzruszający obrazek głęboko porusza do dziś.

Jego niesamowity talent eksplodował w 1997 r., gdy jako 28-latek, prowadząc Renault Megane Maxi zdobył swoje pierwsze mistrzostwo Polski z pilotem Jarosławem Baranem. Był to ostatni przypadek wygrania generalki RSMP przez załogę w samochodzie z napędem na jedną oś (w latach 90′ na polskich oesach dominowały już A-grupowe czteronapędówki). Przed nim takiego wyczynu dokonał nieodżałowany Marian Bublewicz w Fordzie Sierra RS Cosworth (1990).

fot. Piotr Zegarmistrz

W kolejnych latach nie schodził z podium mistrzostw Polski, rozpoczynając nowe tysiąclecie od zdobycia kolejnych szarf mistrza RSMP w klasyfikacji generalnej (2000, 2001). W 2002 r. zdobył wicemistrzostwo Europy, a rok później sprawił sensację kończąc Rajd Szwedzki na 1. miejscu w kategorii PWRC. Choć wygraną odebrali sędziowie wykluczając go za niehomologowane koło zamachowe (nie dający przewagi zamiennik), to pozostawił po sobie piorunujące wrażenie.

W 2004 r. planował ponownie wygrać RSMP ośką. Podpisał kontrakt z Fiatem na starty przednionapędowym Punto Super 1600. Realizacja programu nie doszła do skutku. W pamiętny piątek 13-tego 2004 r. dróżniczka popełniła koszmarny błąd i nie zamknęła przejazdu w Rzezawie koło Bochni. Rozpędzony pociąg uderzył w Fiata Stilo, prowadzonego przez Kuliga.

fot. Grzegorz Chmielewski

Pamięć o Januszu Kuligu do dziś jest silnie kultywowana. Łapanowianin wraz z Marianem Bublewiczem posiadają pamiątkowym kamień przy słynnych patelniach walimskich, sekwencji ostrych zakrętów, które są charakterystycznym miejscem kultowego Rajdu Elmot, dziś Rajdu Świdnickiego. Od 2007 r. w Wieliczce odbywa się także memoriał imienia obu kierowców, którzy zapisali się złotymi zgłoskami w historii polskich rajdów samochodowych.

Poniżej zachęcam też do otworzenia lektury szerszego materiału o Januszu Kuligu, który przygotowałem przed rokiem z okazji 15. rocznicy jego śmierci.

Od 15 lat brakuje Janusza Kuliga. Rajdowa brać wspomina legendę