Rajd Meksyku będzie trzecią rundą Rajdowych Mistrzostw Świata w tym sezonie. Zapowiada się on niezwykle ciekawie z kilku względów, przede wszystkim przez powrót najbardziej utytułowanej załogi w historii – Sebastiena Loeba i Daniela Eleny. Czego możemy się spodziewać po reprezentantach Citroena w Meksyku?
Chyba nie ma na świecie takiego fana rajdów, któremu trzeba przedstawiać osiągnięcia Sebastiena Loeba. Skupmy się jednak stricte na Rajdzie Meksyku. Jak francuski mistrz radził sobie tam w przeszłości? Loeb pojawił się na tej imprezie po raz pierwszy w 2004 roku, czyli wtedy, kiedy zgarnął pierwszy tytuł mistrza świata. Wszystko przebiegało wtedy dobrze i przedstawiciel Citroena zajmował 1. miejsce, aż do pechowego oesu numer 7, gdzie uszkodził miskę olejową.
Później było już lepiej, Loeb najpierw skończył na 4. pozycji, a następnie wygrywał go sześć razy z rzędu. Francuz często powtarzał, że Rajd Meksyku jest jednym z jego ulubionych, ale czy to pomoże mu podczas tegorocznej edycji? Na plus działa tutaj fakt, że wielki mistrz praktycznie nie wysiada z samochodu. Koniec regularnych startów w WRC nie oznaczał naturalnie końca kariery, bo Loeb najpierw startował w wyścigowej serii WTCC, a później przesiadł się do samochodu rallycrossowego. Sporadycznie zaliczał też lokalne rajdy i testy, więc nie można powiedzieć, że brakuje mu czasu spędzonego w samochodzie i to będzie tylko niedzielna przejażdżka.
Wydaje się, że niezwykle istotna jest na ten moment znajomość nowej generacji samochodu WRC. Widzieliśmy przecież w przypadku Rajdu Monte Carlo, że Bryan Bouffier, który wygrywał tę imprezę i stawał tam na podium w mistrzostwach świata, nagle przez nieznajomość nowej maszyny nie był w stanie walczyć o dobre pozycje, a często kręcił się w okolicach aut R5. W Szwecji to samo pokazał nam Henning Solberg, który pomimo doskonałej znajomości tras, warunków i tajników jazdy po śniegu nagle w nowym wurcu nie potrafił pokonać większości samochodów niższych klas.
Citroen naturalnie zadbał o to, aby w przypadku Sebastiena nie było mowy o braku przygotowania i znajomości nowego C3 WRC. Pamiętamy pierwsze testy już w ubiegłym roku, a teraz francuska załoga praktycznie nie wysiada z Citroena i całymi dniami pokonuje kolejne cenne setki kilometrów. Regularni zawodnicy mistrzostw świata będą oczywiście mieli przewagę, jednak wydaje się, że nie będzie ona w tym przypadku aż tak widoczna, jak w przypadku Bouffiera i Solberga.
Wspominałem już o tym, że Loeb po odejściu z WRC nie zawiesił butów na kołek, jednak nie startował też zbyt często w rajdach. Z jednej strony może wydawać się, że to jak jazda na rowerze i tego się nie zapomina, ale w pewnym momencie może czegoś zabraknąć. Opuścić Rajdowe Mistrzostwa Świata na kilka lat, a potem ot tak sobie wrócić i wygrywać? To może być niezwykle ciężkie do zrealizowania.
Nie sposób nie wspomnieć też o pozycji drogowej, która pierwszego dnia Rajdu Meksyku dla załogi Loeb/Elena będzie niezwykle korzystna. Podczas kiedy czarną robotę wykonywać będą Thierry Neuville i Sebastien Ogier, reszta może już walczyć na wyczyszczonej trasie. A kto pojedzie za tymi dwoma pechowo usytuowanymi panami? Między innymi Latvala, Tanak, Mikkelsen, Sordo, Meeke, czy właśnie Loeb.
Reasumując, zastanawiając się nad prawdopodobnymi scenariuszami, pierwszy raz od dłuższego czasu nie potrafię wstrzelić się w jakieś konkretne ramy pozycji. Z jednej strony Loeb to Loeb i może okazać się, że w niedzielę będzie on świętował zwycięstwo, z drugiej strony może skończyć się na 8-9 miejscu. Ciężko w tej sytuacji jest cokolwiek przewidzieć, jednak z całą pewnością będzie na co popatrzyć. Trochę szkoda, że cierpi na tym będący na fali Craig Breen, a Citroen nie pomyślał o wystawieniu trzech samochodów, ale no cóż. To ich decyzja i my nie mamy na nią wpływu. Ja osobiście będę za Loeba trzymał kciuki i życzę mu jak najlepiej. Jak to wszystko wypadnie? Przekonamy się w drugim tygodniu marca.
Tekst: Kamil Wrzecionko
Tagi: WRC, Rajd Meksyku, Loeb, Citroen