Podczas Rajdu Wysp Kanaryjskich na trasie obserwowaliśmy cztery polskie załogi. Jedną z nich byli Hubert Ptaszek i Maciek Szczepaniak w Skodzie Fabii R5. Jak młody kierowca będzie wspominał tę imprezę?
Jesteś zadowolony z wyniku osiągniętego w Rajdzie Wysp Kanaryjskich?
Nie, z wyniku zadowolony być nie mogę, ale z samej jazdy już tak. Przez ostatnie półtora roku nie startowałem w rajdach asfaltowych, więc brakowało pewnych automatyzmów. Wydaje mi się, że sekunda na kilometr do czołowych rezultatów to nie jest w takiej sytuacji zły wynik. Musimy dodać też, że jest to specyficzna impreza i mieliśmy sporą konkurencję. Doskonale było widać to już po odcinku kwalifikacyjnym, gdzie jedna sekunda kosztowała jakieś siedem pozycji. Ten tracony czas był tutaj wyjątkowo cenny. Jechaliśmy takim tempem, jakim mogliśmy i naprawdę się staraliśmy. Nie jest łatwo wsiąść i pojechać rajd z tak małym doświadczeniem i jednocześnie ryzykować, starać się zyskać gdzieś czas, skoro nie ma pewności siebie. To zazwyczaj nie kończy się najlepiej. Sporządzone przez nas notatki też nie były idealne, bo przed drugimi przejazdami poszczególnych oesów coś tam zawsze musieliśmy poprawiać. Cały czas staraliśmy się coś ulepszać, iść do przodu. Szczerze, to myślałem, że będzie gorzej.
A sama trasa tego rajdu ci się podobała?
Tak, mieliśmy tam naprawdę fajne oesy. Na dobrą sprawę wygląda to tak, że jeżeli ktoś naprawdę rozumie jazdę po asfalcie i wie z czym to się je, to nie jest to najtrudniejsza impreza na świecie i można naprawdę fajnie pojechać. Dosłownie kilka cięć na całej trasie, więc cały czas jest czysto i dosyć gładko. Przy takiej sytuacji można się po prostu skupić na jeździe i nie zaprzątać sobie głowy jakimiś detalami. Tak jak mówiłem, jeśli ktoś dobrze zna tajniki jazdy po tej nawierzchni, to Rajd Wysp Kanaryjskich jest naprawdę fajny.
Jak podobała ci się atmosfera na miejscu?
Szczerze, to było kapitalnie. Przy oesach było chyba nawet więcej ludzi, niż w mistrzostwach świata. Byłem bardzo zaskoczony tym faktem. Nie ważne było jak jedziesz, cała trasa była oblegana fanami i wszyscy na twój widok wiwatowali i głośno dopingowali.
Czego najbardziej ci brakowało?
Przede wszystkim pewności siebie. Na tym rajdzie jest mnóstwo niewidocznych, krótkich zakrętów i żeby przejechać je szybko, to trzeba bardzo dużo ryzykować, ciągle być na granicy i mieć pewność tego co się robi. Nie wykorzystywałem drogi w stu procentach. Przy wyjeździe z zakrętu zamiast być blisko bariery, to byłem gdzieś na środku drogi. Nie wynikało to z tego, że źle skręciłem, tylko z tego, że po prostu brakowało prędkości, która w wielu zakrętach mogła być zdecydowanie wyższa. Tak jak już mówiłem, tutaj stracisz troszkę, tam znowu i te sekundy uciekają bardzo szybko.
Czujesz, że dużo się nauczyłeś podczas tego weekendu na Kanarach?
Tak, czuję, że nauczyłem się bardzo dużo. Przede wszystkim jestem teraz pewny swojej jazdy po asfalcie. Mam wrażenie, że następne rajdy pójdą nam lepiej. Czy przyśpieszymy? Ciężko powiedzieć. Wszystkie imprezy i oesy są w tym sezonie dla mnie nowe. Trzeba zachować w tym wszystkim jakiś rozsądny balans.
Zdradź nam, czy Maciek podpowiada ci coś na temat stylu jazdy, czy wszystko leży wyłącznie w twojej sferze?
Może nie podpowiada, ale dużo rozmawiamy na temat jazdy. Na szutrze on dużo widział, a tutaj jego głowa jest praktycznie cały czas w zeszycie i musi szybko dyktować. Wiemy, jak powinno to wyglądać i cały czas do tego dążymy, ale nie jest to takie łatwe i wymaga czasu. Na szutrze zawsze można gdzieś lekko zasymulować, wymyślić coś na szybko, wyratować się, zaś na asfalcie jest w danym zakręcie trochę za szybko i już cię nie ma na drodze. Jest to dosyć drastyczne, jak coś nie zagra, to kończy się rajd.
A tak ogólnie, to podobają ci się mistrzostwa Europy?
Podobają mi się. Cieszę się, że jest tak wielu kierowców, więc możemy się porównywać do innych. Mieliśmy już wcześniej przypadki, że kierowcy, którzy przychodzili do ERC z mistrzostw świata nie zawsze sobie radzili jakoś wybitnie. Nie jest tak, że jeśli ktoś jeździł w WRC, to w mistrzostwach Europy zgarnia od razu wszystko. To są dwa kompletnie różne podwórka i widzieliśmy to doskonale na przykładzie m.in. Madsa Ostberga, który niby dobrze jechał, ale nie odskakiwał reszcie. Jeśli ktoś zna dobrze rajdy, w których startuje, to automatycznie ma przewagę nad resztą. Teraz natomiast już zapominamy o asfalcie i skupiamy się na Grecji i Rajdzie Akropolu. Na takich trasach mam więcej doświadczenia i postaram się zaatakować.
Zdjęcia: Marcin Rybak
Rozmawiał: Kamil Wrzecionko
Tagi: ERC, Rajd Wysp Kanaryjskich, Hubert Ptaszek, Maciek Szczepaniak, Mistrzostwa Europy