Lewis Hamilton sięgnął po zwycięstwo w Grand Prix Austrii, jednak tym razem nie obyło się bez kontrowersji i kolejnej kraksy między zawodnikami Mercedesa.
Brytyjczyk po starcie utrzymał się na prowadzeniu, które pewnie kontrolował aż do pierwszej tury pit stopów. Hamiltona próbował gonić Raikkonen, jednak Fin stracił trochę czasu za startującym z trzeciego pola Jensonem Buttonem i był wyraźnie za Mercedesem nie mają nawet szans na próbę manewru wyprzedzania. Z tyłu natomiast szarżował Rosberg, który po karze za wymianę skrzyni biegów musiał odrabiać straty i po pierwszej turze pit stopów znalazł się na drugim miejscu – za Vettelem, jednak przed Hamiltonem i Raikkonenem.
Ferrari niedługo cieszyło się z prowadzenia i niezłej taktyki, gdyż jeszcze przed zjazdem do boksów w samochodzie Vettela doszło do wybuchu opony, która zakończyła jego wyścig efektownym uderzeniem w barierę. Ogłoszono neutralizację, a podczas jazdy za samochodem bezpieczeństwa na czele znajdował się Rosberg, który później zaczął budować przewagę nad Lewisem – Mercedes chciał, aby Brytyjczyk pojechał na jeden pit stop, jednak wraz z kolejnymi okrążeniami okazało się, że taka taktyka nie będzie możliwa.
Niemcy przeprowadzili zmianę opon na tyle szybko, że Hamilton po wyjeździe z boksów znalazł się tuż za swoim kolegom zespołowym, który w dodatku jeszcze stracił trochę czasu po błędzie w jednym z zakrętów. Obaj na tym etapie wyścigu mieli jeszcze przed sobą Maxa Verstappena, jednak Red Bull nie był wystarczająco szybki, aby powstrzymać Mercedesy. Wydawało się, że kolejność na mecie jest już ustalona, gdyż Hamilton nie był w stanie zbliżyć się do Rosberga na tyle, aby móc go zaatakować.
Sytuacja zmieniła się na ostatnim kółku. Mercedes oficjalnie podaje, że w bolidzie niemieckiego kierowcy doszło do awarii systemu wspomagania hamulców, jednak tym co liczy się dla kibica był błąd w pierwszym zakręcie, który pozwolił się zbliżyć Hamiltonowi i próba ataku Brytyjczyka od zewnętrznej w kolejnym. Rosberg mimo rzekomej usterki zaciekle się jednak bronił i zdecydowanie zjechał z linii jazdy próbując wypchnąć kolegę zespołowego poza tor. Hamilton natomiast nie zamierzał na to pozwolić i postanowił, że tak czy siak zmieści się w tym zakręcie, co zaowocowało kolejną kolizją kierowców Mercedesa. Tym razem obyło się jednak tylko na nieznacznych uszkodzeniach u Rosberga, który co prawda dojechał do mety, jednak bez przedniego skrzydła i za Verstappenem i Raikkonennem, którzy zdołali go wyprzedzić na ostatnim okrążeniu.
Piąty był Daniel Ricciardo, przed startującym z trzeciego pola Jensonem Buttonem, dla którego szósta lokata jest wspaniałym wynikiem, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę wciąż bardzo kiepską formę McLarena. Brytyjczyk pokonał Grosjeana, Sainza oraz Bottasa, a także Pascala Wehrleina, który załapał się na ostatni punkt. Kierowcy malutkiej ekipy Manor pomógł w tym błąd Serio Pereza w samej końcówce – uderzenie w bariery pozbawiło Meksykanina punktów dając je młodemu Niemcowi.
Po wyścigu sędziowie uznali, że winnym kolizji Mercedesów jest Rosberg, jednak kara doliczenia 10 sekund nie zmieniła jego pozycji. A wy jak sądzicie? Kto tym razem zawinił? Rosberg pojechał za ostro, czy może Hamilton powinien pogodzić się z tym atakiem i odpuścić?