Rajd Katalonii to jedna z tych imprez, gdzie absolutne rekordy we większości statystyk dzierży Sebastien Loeb. Dynastia francuskich mistrzów przez lata nie dopuszczała do głosu nikogo, ale kiedy już na liście zwycięstw pojawiały się nowe pozycje, brakowało wśród nich Forda. Dość powiedzieć, że aby przypomnieć sobie ostatnie zwycięstwo błękitnego owalu w Hiszpanii, trzeba się cofnąć do 2004 roku.
Wspominana edycja odbywała się w niemal identycznym terminie, co tym razem, bo rozpoczynała się 29 października. Zawodnicy mieli do pokonania 384 kilometrów rozłożonych na 20 odcinków specjalnych. Na liście zgłoszeń mieliśmy doskonałe nazwiska – Subaru reprezentowali Solberg i Hirvonen, w barwach Citroena podróżowali Loeb i Sainz, Peugeoty do dyspozycji mieli Gronholm i Loix, a w Fordach mieliśmy Martina i Duvala. Aż 21 samochodów WRC? W tamtych czasach to była norma.
Pierwszego dnia na większości prób najlepsi byli przedstawiciele fabrycznego zespołu Forda. Z pozycji lidera na wszystkich patrzył jednak Sebastien Loeb, który dwukrotnie okazał się najlepszy na oesie Alpens – Les Llosses. Przewaga, którą tam osiągał nad swoimi rywalami dała mu prowadzenie, jednak różnica między asem Citroena i Martinem wynosiła na koniec dnia zaledwie dwie sekundy.
Sobotnia rywalizacja ruszyła na dobre, aż nagle okazało się, że na OS8 Sta Eulalia miskę olejową w swojej Xsarze uszkodził Loeb. Francuz tym samym zmuszony był do wycofania się z rywalizacji. Drugiego dnia bardzo dobre tempo prezentował Marcus Gronholm, jednak na odrabianie strat było już za późno. Pomimo faktu, że Fin wygrywał oesy, to nie był w stanie zbliżyć się do prowadzącego w imprezie Markko Martina. Estończyk zresztą ostatniego dnia dokręcił jeszcze śrubę, a później stopniowo odpuszczał, przez co jego przewaga nad Gronholmem na mecie wyniosła ponad 23 sekundy.
Czy w tym roku Ford wróci na zwycięską ścieżkę w Katalonii? Z całą pewnością postara się o to Sebastien Ogier. Francuz w Wielkiej Brytanii poczuł pismo nosem i nagle okazało się, że jego strata do prowadzącego w mistrzostwach Neuville’a nie jest wcale taka duża. Zwycięstwo na hiszpańskiej ziemi było by idealnym „pójściem za ciosem”.