WRC Motorsport&Beyond

Wyzwanie inne niż zwykle

Rajd Meksyku to pierwsza runda sezonu mistrzostw świata, która odbywa się poza kontynentem europejskim. Jakie wyzwania pod względem logistycznym niesie to dla zespołów? O krótką lekcję poprosiliśmy Rafała Cebulę – byłego koordynatora Roberta Kubicy, obecnie pracującego dla teamu Tagai Racing Technology.

WRC: Z jakimi wyzwaniami logistycznymi wiąże się Rajd Meksyku? Czy tutaj jest zdecydowanie ciężej, niż podczas rund europejskich?

Rafał Cebula: Oczywiście, że tak, zdecydowanie. W przypadku zespołów prywatnych jest to wyzwanie jeszcze bardziej skomplikowane, niż wśród fabryk, gdyż takie mniejsze teamy zazwyczaj łączą ze sobą Rajdy Meksyku oraz Argentyny. W przypadku, kiedy zespół używa kontenerów, to pakuje do niego rajdówkę, samochód do zapoznania, wszystkie niezbędne części, namioty itd. i taki kontener płynie z Europy prosto do Meksyku, konkretniej do Veracruz. Stamtąd kontenery zabierane są przez organizatora do dokładnie wyznaczonego miejsca, a po rajdzie ekipa ma tylko parę godzin, aby to wszystko znowu poskładać, bo w niedzielę w nocy te kontenery muszą wyruszyć do Veracruz i kolejnym statkiem płynąć już do Argentyny.

Na ile przed rozpoczęciem rajdu należy wysłać taki kontener?

Zazwyczaj jest to około półtora miesiąca przed rajdem. O ile dobrze pamiętam, to w tym roku deadline na wysyłkę kontenerów na Rajd Meksyku był 3 lutego. Generalnie przyjmuje się, że z wliczeniem wszelkich formalności transport powinien wyruszyć półtora miesiąca przed startem. Oczywiście zawsze może zdarzyć się tak, że dany statek się spóźni, lub zbyt długo będzie stał na redzie w Veracruz i nie wpłynie do portu, co oznacza, że nie będzie można go rozładować. Dwa lata temu jeszcze inny rodzaj przygody spotkał Ricardo Trivino. Kontener z jego samochodem nie został rozładowany w Meksyku, tylko popłynął dalej do Wenezueli. To spowodowało, że Trivino musiał startować swoim Lancerem Evo X.

Czy w takim przypadku, jaki mamy w tym roku, że następują po sobie kolejno Rajdy Meksyku, Korsyki, Argentyny i Portugalii, zawodnik startuje jednym samochodem za oceanem, a kompletnie odmiennym w Europie?

Dokładnie tak jest. Wspólnie z Tagai Racing Technology mieliśmy taką sytuację w ubiegłym roku, kiedy to jednym nowym samochodem przejechaliśmy Rajdy Meksyku i Argentyny z Hubertem Ptaszkiem, a kolejne dwa wystawialiśmy na Rajd Portugalii, jednym z nich jechał Hubert, drugim Quentin Gilbert. Tak naprawdę kontener z Argentyny do Europy wrócił w trakcie Rajdu Sardynii, więc zajmuje to stosunkowo dużo czasu. Oczywiście można też obrać drogę M-Sportu, który wysyła auta samolotem, a później od razu one wracają, jednak jeden taki lot to koszt rzędu 11-12 tysięcy euro.

A Rajd Meksyku sam w sobie? Jaki jest pod względem logistycznym?

Jest to bardzo fajna impreza. Leon to przyjemne miasto, serwis ulokowany jest na wielkim poliforum, tuż obok centrum wystawienniczego, wszyscy bardzo przyjaźnie podchodzą do zespołów, a organizatorzy są bardzo pomocni. Co roku przygotowują oni jakieś specjalne pakiety, z których można skorzystać, przez co zachęcają do udziału w swojej imprezie. Pod względem logistycznym tak naprawdę wszystko zależy od zespołu, jedni wysyłają na rajd tylko jeden kontener, inni więcej… ale Meksyk sam w sobie jest naprawdę bardzo fajny. Start i superoes w Guanajuato są zorganizowane tak, że prowadzi tam autostrada, a na miejscu pół miasta jest zamknięte tylko po to, żeby przywitać rajdowców. Leon jest równie miły i przyjemny, do tego dochodzi bardzo fajny park serwisowy. No i w końcu oesy… one też nie są daleko od miasta, więc jest naprawdę ok.

Zdjęcia: Rafał Cebula

Tagi: WRC, Rajd Meksyku, Rafał Cebula