W połowie czerwca z uwagą będziemy śledzić wydarzenia związane z 86. edycją 24 godzin Le Mans, której oficjalnym partnerem jest francuska marka olejowa Motul. Warto przypomnieć sobie jak wyglądała ubiegłoroczna rywalizacja w najbardziej prestiżowym wyścigu długodystansowym świata.
Termin edycji 2017 w odróżnieniu od jeszcze wcześniejszej nie kolidował z kalendarzem Formuły 1. W tym celu specjalnie przesunięto o tydzień termin Grand Prix Azerbejdżanu, aby kierowcy z królowej sportów motorowych mogli przystąpić do zmagań (w 2016 Nico Hulkenberg nie mógł obronić triumfu z Porsche).
Przed zawodami w punktacji Długodystansowych Mistrzostw Świata przewodzili kierowcy Toyoty – Anthony Davidson, Kazuki Nakajima i Sébastien Buemi (50 pkt). Brytyjsko-japońsko-francuskie trio wygrało dwie pierwsze rundy sezonu WEC, co stawiało ich w roli faworytów. Moc prototypów kategorii LMP2 została nieco podrasowana, a silniki V8 w identycznej specyfikacji dostarczał Gibson.
Rekord w kwalifikacjach
Toyota zaprezentowała dominujące tempo wygrywając wszystkie 3 sesje kwalifikacyjne. Jednak to nie liderzy punktacji wywalczyli pole position, a Toyota z nr 7 (Mike Conway, Kamui Kobayashi, Stéphane Sarrazin). W Q2 Kobayashi pokonał Circuit de la Sarthe w rekordowym czasie 3:14,791. Japończyk pobił tym samym rekord fabrycznego kierowcy Porsche, Neela Janiego o 2 sekundy, który został ustanowion w kwalifikacjach w 2015 r.
Toyoty z nr 7 i 8 utworzyły zatem pierwszy rząd, przed dwoma prototypami Porsche. Stawkę sześciu pojazdów LMP1 uzupełnił trzeci samochód Toyoty (nr 9) i prototyp ekipy ByKolles Racing Team, z którym pierwotnie miał związać się Robert Kubica. Polak zrezygnował jednak z programu po nieudanych przedsezonowych testach na Monzy.
Sensacja z LMP2 wisiała w powietrzu
Wyścig 24 godzin Le Mans przy bardzo słonecznej pogodzie wystartował nowy szef Formuły 1, Chase Carey. Toyota z nr 7 utrzymała prowadzenie, ale pozostali rywale w LMP1 zaczęli się wykruszać. Po 3,5 godzinie Porsche z nr 2 musiało zjechać do boksu na naprawę przedniej osi, tracąc kontakt z czołówką. Godzinę później z walki o wygraną wypadła Toyota z nr 8, w której także musiano dokonać napraw w depo.
10 godzin później pewnie przewodzący w stawce Kobayashi nieoczekiwanie musiał się zatrzymać i zakończyć jazdę Toyotą nr 7. Doszło do awarii sprzęgła, a napęd hybrydowy nie był w stanie doprowadzić prototypu do pitlane. Kłopotów nie uniknął także trzeci pojazd Toyoty (nr 9), który miał kolizję z prototypem LMP2 i doznał awarii skrzyni biegów.
Sytuacja wydawała się wygodna dla Porsche. Stawce bezpiecznie przewodził model 919 Hybrid z nr 1, ale awaria poskromiła także i ten pojazd na 4 godziny przed końcem zmagań. W tej sytuacji po raz pierwszy w historii na prowadzeniu znalazł się samochód LMP2 zespołu Jackie Chan DC Racing, w którym zmieniali się Ho-Pin Tung, Thomas Laurent i Oliver Jarvis.
Honoru LMP1 broniło Porsche z nr 2, które miało problemy w pierwszej fazie wyścigu. Jednak Timo Bernhard, Brendon Hartley i Earl Bamber sukcesywnie odrabiali straty i ostatecznie odebrali sensacyjne zwycięstwo ekipie Jackiego Chana, dublując jeszcze Orecę chińskiego zespołu. Na trzeciej pozycji finiszował prototyp LMP2 zespołu Rebellion Racing. Team wspierany przez firmę Motul został zdyskwalifikowany, ponieważ mechanicy wycięli część tylnego nadwozia, aby dostać się do rozrusznika. Stanowiło to naruszenie homologowanego elementu i podium przypadło drugiemu prototypowi Jackie Chan DC Racing.
Jednym autem LMP1, który zdołał ukończyć wyścig, oprócz zwycięskiego Porsche na oponach Michelin, była Toyota z nr 8, sklasyfikowana na ósmej pozycji.