Kto był na tegorocznym Rajdzie Barbórka, ten doskonale wie, jak bardzo jego uczestnikom dała w kość pani pogoda – zimne powietrze i spore porywy wiatru nie należały do najprzyjemniejszych… Na szczęście tuż po zakończeniu rywalizacji wsiadłem w samolot i udałem się na prezentację nowego Volkswagena Polo GTI, która miała miejsce na zdecydowanie cieplejszej Majorce.
Nie lubię zimna. Choć moja pierwsza w życiu „Barbórka” zdecydowanie należała do udanych, przez całe dwa dni trwania rywalizacji nie potrafiłem przestać myśleć o wyjeździe na Majorkę. I to nie tylko ze względu na pogodę – gdy obserwuje się rywalizację na odcinkach specjalnych samemu ma się ochotę wskoczyć do samochodu i uwolnić trochę adrenaliny.
Oprócz temperatury wahającej się w okolicach 20 stopni Celsjusza, na Majorce czekał na mnie również tor wyścigowy i nowiutki Volkswagen Polo GTI, który jawił się jako jedna z najciekawszych prezentacji zaplanowanych na koniec roku 2017.
Downsizing? Volkswagen mówi „nie”!
Oczywiście, w trakcie mojego pobytu Lamborghini zaprezentowało Urusa, a na krajowym podwórku rozstrzygały się losy przyszłorocznego Rajdu Polski. Żadne z powyższych wydarzeń nie było jednak zaskoczeniem, nie wprowadziło nic nowego, o czym nie wiedzielibyśmy wcześniej. Tego samego nie można powiedzieć o nowej, usportowionej Polówce.
Wśród wszystkich producentów w ostatnich latach wytworzył się trend montowania do samochodów jak najmniejszych litrażowo silnika z jak największą liczbą turbosprężarek. Pojemność 1400 cm3 i 200 koni? To już nikogo nie dziwi. Wydawać by się mogło wręcz, że w każdej fabryce znalazłby się gość, który nie potrafił zmrużyć oka o 3.00 w nocy, bo „ci z Francji wycisnęli z jednego litra o 3 konie mechaniczne więcej”.
Volkswagen poszedł po rozum do głowy i obrał ścieżkę nieco bardziej… starodawną? W efekcie pod maską nowego Polo GTI bije 2-litrowa jednostka benzynowa znana z poprzedniej generacji Golfa. Już przy poprzednim GTI widzieliśmy światełko w tunelu w postaci porzucenia silnika 1,4 na rzecz 1,8, a teraz VW sięgnął po jeszcze większy, mniej wysilony i mocniejszy silnik 2-litrowy.
Młodszy brat Golfa GTI
Fakt, że Polo szóstej generacji jest większe od pierwszych Golfów również nie powinien nikogo dziwić. Mówiąc „młodszy brat Golfa GTI” mam jednak na myśli jego najnowszą odmianę.
W ubiegłym roku miałem okazję jeździć zarówno Golfem R (z 300-konnym silnikiem i napędem na obie osie) jak i Golfem GTI Clubsport – ośką produkującą podobną moc. I wiecie co? Bardziej polubiłem Clubsporta. Napęd na cztery koła w Golfie przypominał 120-kilogramowego hokeistę próbującego tańczyć na lodzie w łyżwach „akrobatkach”, a ośka była skrojona na miarę i na torze wyścigowym pracowała jak marzenie. Jak Jaromir Jagr strzelający kolejne bramki – właściwa osoba, we właściwej łyżwie.
Właśnie dlatego zastanawiałem się, jak to będzie w przypadku nowego Polo GTI. Nie byłem zawiedziony – w Polo wyczuć można geny odrobinę starszego, podrasowanego Golfa, a na Mallorca Circuit sprawdzał się on wręcz rewelacyjnie. Należy dodać również, że tor na hiszpańskiej wyspie był bardzo kręty, wyboisty i posiadał wiele wzniesień. Powiecie – idealny dla 4WD. Pewnie, ale dzięki napędowi tylko na przód Polo, podobnie do bardziej lubianego przeze mnie Golfa GTI, zachowuje swój charakter i nie udaje kogoś, kim nie jest. To tak, jakby ubrać Dorotę Wellman w miniówkę i szpilki. Nie, lubimy ją taką, jaka jest. Podobnie sprawy mają się w przypadku Polo.
Duży, większy, najlepszy
Zastąpienie 1,4-litrowego, następnie 1,8-litrowego silnika jednostką 2-litrową musiało wiązać się z jakimiś minusami. Logicznym wydawałoby się zwiększenie masy samochodu. Również i tutaj inżynierowie z Wolfsburga popisali się nie lada magią, bo auto wyważone jest wręcz idealnie. Na krótkich i wąskich zakrętach Mallorca Circuit przód auta nie wydawał się ani odrobinę za ciężki w stosunku do jego tyłu.
Auto urosło również samo w sobie, dzięki czemu pojemność jego bagażnika wzrosła do 350 litrów. Jest także więcej miejsca na głowę i nogi pasażerów, a to wszystko głównie dzięki nowej platformie MQB A0, na której wcześniej w tym roku powstał Seat Ibiza. Nowoczesna platforma, której koncern Volkswagena chce używać w przyszłości do wszystkich swoich konstrukcji, zdała pierwszy egzamin w Ibizie – skoro tak, można montować do nowego Polo.
Lepszy od Bayernu Monachium
Pierwszego dnia pobytu na Majorce miała miejsce prezentacja Volskwagena Polo GTI R5 – najnowszej broni niemieckiego zespołu, która w połowie sezonu 2018 ma powędrować w ręce prywatnych klientów. Rajdówka w popularnej klasie R5 powstała na bazie doświadczeń zebranych w trakcie Rajdowych Mistrzostw Świata, a także wiedzy kolegów ze Skoda Motorsport, którzy z sukcesami oferują Fabię R5 swoim klientom już od dwóch lat.
Polo GTI R5 bazuje naturalnie na najnowszej, szóstej generacji Polo, którego wersja GTI miała zostać zaprezentowana na Majorce dzień później. W procesie rozwoju i projektowania rajdowego samochodu VW zespół korzystał rzecz jasna z doświadczenia zdobytego na trasach Rajdowych Mistrzostw Świata.
– Zaprezentowanie Polo GTI R5 publice było wspaniałym momentem – powiedział dyrektor Volkswagen Motorsport, Sven Smeets. – Bliskie powiązanie z drogowym Polo GTI nie może zostać tutaj niezauważone. Rodzina GTI doczekała się kolejnego spektakularnego reprezentanta w kategorii rajdowej.
W trakcie konferencji prasowej przed rozpoczęciem testów drogowego Polo GTI ludzie z Volkswagena przedstawili nam garść rajdowych statystyk śmiejąc się, że rajdowy zespół w liczbach jest lepszy od samego Bayernu Monachium. Polo R WRC będące podstawą do prac nad zupełnie nowym GTI R5 wygrało w aż 43 rajdy na 53 starty.
Co nie zmienia faktu, że tego samego dnia wieczorem Bayern oklepał na własnym boisku 3-1 mocno rozpędzone Paris Saint-Germain (ku uciesze moich nowych niemieckich kolegów).
Nie, tylko nie tunel!
Rzadko zdarza się, by pierwszy kontakt z samochodem następował dopiero na torze wyścigowym, ale w przypadku mojego 1-dniowego romansu z Volskwagenem Polo GTI właśnie tak było. Dopiero po testach (w trakcie których pokonałem na torze około 50 kilometrów na pełnym gazie) miałem okazję sprawdzić samochód w ruchu ulicznym.
Pożegnałem się więc na chwilę z trybem sport (przepraszam panie Hans, kiedy będę mógł włączyć go z powrotem? Tak, jest tak dobry) i „uderzyłem na miasto”. Tor zlokalizowany był o około 5 minut drogi od lotniska w Palmie na południu wyspy, a my kierowaliśmy się na jej północną część do Portu de Soller. Gdy odbierałem klucze do samochodu zostałem poinformowany, że można tam dotrzeć na dwa sposoby: tunelem, lub przez góry.
Do pokonania miałem około 45 kilometrów. Gdy w końcu udało mi się wyjechać z toru wyścigowego (pan odpowiedzialny za otwieranie szlabanu wolał uciąć sobie miłą pośniadaniowo-przedobiednią drzemkę), nowa Polówka zmieniła się nie do poznania. Wciąż zwinna i bezpośrednia, ale jakby bardziej stonowana i nie rzucająca się w oczy.
Wspomniany tunel rozpoczynał się tuż za miejscowością Bunyola, mniej więcej w połowie drogi do naszego celu. Bez chwili namysłu zboczyłem jednak z głównej drogi i wjechałem w góry – zobaczcie sami, jak kształtuje się na mapie droga, o której mówimy. Choć nigdy nie miałem przyjemności podróżowania po przełęczy Stelvio (co z pewnością nadrobię), myślę, że obranej przeze mnie trasie niewiele brakowało, by także jej nazwą ktoś uczcił nowy model samochodu. (Seat Ma-11a – zapiszcie sobie 🙂 )
180, baby!
Uwielbiam górskie przełęcze, serpentyny i niekończące się nawroty. Najczęściej jest jednak z nimi jeden problem – mało który samochód radzi sobie w takich warunkach w sposób, który da kierowcy niepohamowaną radość z jazdy. Zakręty i nawroty były na tyle ciasne, a 200-konny silnik w leciutkim i kompaktowym Polo na tyle zwinny, że nie zamieniłbym w tamtej chwili nowego dziecka Volkswagena na żaden inny samochód.
Droga na szczyt okazała się być jednak zdecydowanie prostsza od tej, która czekała mnie w dół. Choć charakterystyką była bardzo podobna, leżała po północnej, mniej nasłonecznionej stronie, a na niektórych zakrętach zalegała jeszcze woda (ponoć kilka dni wcześniej padał tam nawet śnieg).
Polo pozostało niewzruszone – sucho, czy mokro, układ kierowniczy informował mnie na bieżąco o stanie nawierzchni, a ja mogłem skupić się na tym, by każdy kolejny zakręt pokonać jeszcze szybciej i nie martwić się tym, czy po powrocie do Polski nie będę skreślony z przyszłych prezentacji Volkswagena, rozbijając jeden z pierwszych modeli Polo GTI.
Polo zazdrośnik
Aktywny tempomat, asystent parkowania, asystent martwego pola, system ostrzegający o martwym polu, 6,5-calowy ekran systemu… To tylko część z oferowanego w szóstej generacji Polo wyposażenia, o której starszy brat Mk5 mógł tylko pomarzyć.
Technologie i rozwiązania multimedialne niegdyś zarezerwowane dla większych i droższych modeli Volkswagena doczekały się swojego miejsca w Polo, będące także pierwszym modelem Volkswagena, w którym zadebiutował drugiej generacji Active Info Display – wirtualny kokpit, mający oferować bardziej logiczną strukturę i lepszej jakości grafikę.
Pamiętacie „szał” jaki wywołała możliwość ustawienia mapy z nawigacji na całej desce rozdzielczej w Audi R8? Dziś taki bajer można zrobić już w Polo. Ba, możemy dostosować deskę rozdzielczą do własnych potrzeb także na wielu innych płaszczyznach, co w samochodach tego segmentu jest absolutną nowością.
A jak sprawuje się dotykowy ekran systemu? Nie jest on już tak toporny i niewdzięczny w użytkowaniu jak w poprzednikach, gdzie „dotyk” potrafił wyprowadzić z równowagi nawet najbardziej cierpliwego delikwenta. 6. generacja Polo otrzymała ekran z dotykiem z prawdziwego zdarzenia, a podczas korzystania z niego nie musimy zastanawiać się, czy dobrze trafiliśmy i czy przypadkiem samochód zapomniał wykonać nasze polecenie, a może po prostu totalnie nas olewa. W „der Neue Polo” problem ten został całkowicie wyeliminowany.
Tagi: Volkswagen, Polo, Polo GTI, Majorka