Największą zaletą Rallycrossowych Mistrzostw Świata jest ciekawa formuła rywalizacji i samochody, które wzbudzają podziw. W 2020 roku może jednak dojść do dużej rewolucji, na którą część konserwatywnych kibiców może jeszcze nie być gotowa.
Elektryfikacja rynku motoryzacyjnego to proces, którego wyhamować już właściwie nie sposób. Wiedzą o tym doskonale właściciele wielkich firm oraz ważnych instytucji. Moda na pojazdy zasilane alternatywnymi źródłami energii przestaje być luksusem i staje się powoli codziennością. Obserwowany trend nie omija również płaszczyzny motosportu i odważnie rewolucjonizuje obecnie prowadzone serie wyścigowe. O Formule E większość osób pewnie już chociażby słyszała, a szefowie MotoGP najprawdopodobniej również zorganizują dodatkową serię wyścigową, przeznaczoną oczywiście dla elektrycznych motocykli.
Kolejnym frontem na drodze do elektryfikacji motosportowego środowiska są Rallycrossowe Mistrzostwa Świata. Według informacji serwisu autosport.com, do 2020 roku dojdzie w tym ciekawym cyklu do sporej rewolucji. Organizatorzy przewidują, że do walki przystąpi wówczas minimum 15 pojazdów w pełni elektrycznych. Pierwsze wzmianki na ten temat pojawiły się już w sierpniu poprzedniego roku i nie spotkały się z wielką aprobatą konserwatywnych kibiców, ceniących serię za ogromną moc i ryk silników potężnie wyglądających samochodów. Jednak producenci i promotorzy wydają się niewzruszeni i kierują swoje działania w stronę dominujących trendów.
Do tej pory w rozmowy dotyczące wprowadzenia elektrycznych modeli pojazdów było zaangażowanych 9 producentów. Szansa na zbudowanie pojazdu oraz zdobycie odpowiednich części będzie również dostępna dla prywatnych teamów. Przy założeniu, że będą one zainteresowane udziałem w nowatorskim pomyśle. Według nieoficjalnych ciągle informacji, wszystkie nowe pojazdy mają mieć standardowy karbonowy monocoque. Układ zawieszenia oraz hamowania także będą mocno standaryzowane. W najbliższym czasie ma dojść do przetargu, w wyniku którego zostanie wyłoniony dostawca części. Chodzi także o akumulatory i nie jest powiedziane, że musi to być jedna marka.
I chociaż to wiadomości niepotwierdzone przez włodarzy cyklu, to z licznych przesłanek można śmiało wnioskować, że jednak coś jest na rzeczy. Czy spalinowe bestie odejdą w zapomnienie? Pewnie nie, a w każdym wypadku nie prędko. Kibice mocno przywiązani do tradycji również są ważną grupą odbiorców, o których zarząd cyklu będzie dbał. Jak to wszystko zostanie rozwiązane czas pokaże, ale wydaje się, że już niebawem elektromobilność odważnie wkroczy na kolejny obszar motosportu.
Tagi: Elektromobilność