W Polsce wciąż nie wymarła opinia o tym, że francuskie samochody są symbolem awaryjności. Na przestrzeni lat, a nawet dekad zmiany zaszły jednak u wszystkich producentów, a łatki pozostały. Z pewnością warto zmienić opinię o sportowych wersjach Renault. Dlaczego? Bo wytrzymały cały dzień upalania przez bandę dziennikarzy!
Testy odbyły się na Torze Poznań, przy bardzo ciepłej temperaturze, więc wydajnością musiały popisać układy chłodzenia. Za kierownicami można było spotkać wielu celebrytów, ale wybaczcie, że nie przytoczę nazwisk. Ponoć był ktoś, kto grał w „Lejdis”, a nawet w „M jak Miłość”! Jeżeli rozpoznajecie kogoś na zdjęciach to koniecznie uświadomcie kto to taki. Na obiekt w Przeźmierowie skoczyli też nasi skoczkowie narciarscy. Był lubiany z zamiłowania do motorsportu Maciej Kot, ale i rozbrajający Piotrek Żyła czy Dawid Kubacki. Wróćmy do meritum. Do dyspozycji były m.in. najnowsze Renault Mégane RS, Renault Clio RS i malutkie Renault Twingo GT. Skupmy się na tej pierwszej, najmocniejszej propozycji.
Na jazdę próbną umów się na tor
Jeżeli wyjedziecie na testową przejażdżkę Renault Mégane R.S. spod salonu ulicami miasta to w tym aucie z pewnością poczujecie się komfortowo, ale w ogóle nie poznacie jego potencjału. Ten można odkryć dopiero na szerokim i krętym torze. W tych warunkach przyrody z miejsca w samochodzie można się zakochać.
Przyjemnie robi się już na prostej, ponieważ do dyspozycji mamy 280 KM wydobyte z 4 cylindrowego silnika 1.8 16v, oczywiście z turbiną. Inżynierowie doświadczeni w konstrukcji bolidu Formuły 1 pomogli w zaprojektowaniu głowicy i innych elementów silnika, aby zwiększyć niezawodność przy ekstremalnym użytkowaniu. To ważny element wpływający na niezawodność. Tak, we francuskim aucie. Dziennikarze mogli spróbować się jedynie w trybie komfort, co już oferowało pożądane od sportowego samochodu doznania. Jeżeli tryb Race dodaje do tego jeszcze więcej agresji to miłośnicy trackdayów polubią ten samochód.
To jeszcze nie szpera, ale dyfer do sportu
Frajda zaczyna się jednak dopiero na zakrętach. Pierwsze wrażenie może być specyficzne, bo dzięki systemowi 4CONTROL, czyli czterech kół skrętnych, na szybkim zakręcie mamy wrażenie odklejającego się tyłu. Asystujące systemy na to jednak nie pozwolą, a wręcz pozwolą szybko przejechać zakręt, nawet jeśli początkowo zbyt późno zaczęliśmy skręt. Ciekaw jestem jak kontrola trakcji poradziłaby sobie na mokrej nawierzchni, ale tu na uznanie zasługuje mechanizm różnicowy typu torsen, przenoszący moment na koło o większej przyczepności. To powinien być standard w autach choćby aspirujących do miana sportowych.
Robotę robią też hydrauliczne odbojniki, dzięki którym mamy podwójną amortyzację i większą pewność, że opona będzie przyklejona do nawierzchni. Seryjna wersja zawieszenia Sport wcale nie jest za miękka, przynajmniej na tor Poznań. Można jednak zafundować sobie jeszcze odmianę Cup o 10% sztywniejszą. Nie było okazji jej wypróbować, ale wydaje się to niewiele, a tak naprawdę wcale nie odczuwało się takiej konieczności i to w trybie Comfort.
Wrzucimy bieg czy spryskamy szybę?
Renault oferuje wersję z ręczną i automatyczną skrzynią biegów. Ta druga teoretycznie jest ciekawsza, bo wyczynowego charakteru dodają łopatki zmiany biegów przy kierownicy oraz procedurę startową „Lunch control”, dzięki której optymalnie, bez zbędnego uślizgu rozpoczniemy nasze okrążenie z gazem w podłodze. Łopatki są jednak umiejscowione trochę niefortunnie i może za małe. W ciaśniejszym zakręcie, gdzie mocniej obracamy kierownicę, łatwo pomylić je z dźwignią od wycieraczek lub świateł, przez co możemy zostać niepotrzebnie zaskoczeni. Dodatkowo obracają się razem z kierownicą zamiast pozostać w jednej pozycji przy kolumnie. Zastanawianie się w zakręcie, którą łopatką zredukuję, a którą wrzucę wyższe przełożenie jest niepraktyczne. Założenie jest super, ale bezpieczniejszą opcją jest skrzynia manualna – chyba, że zaoferowano by krótsze przełożenie kierownicy.
Na to nie ma jednak co liczyć, bo to auto, które ma być także używane na co dzień, także przez niedoświadczonych kierowców. Jeżeli chodzi o to codzienne użytkowanie to samochód z pewnością spełni swoją rolę. 5-drzwiowy hatchback jest dość praktyczny, choć w środku jest bogato zabudowany, co sprawia wrażenie, że jest nieco ciasno. Wszystkie przyciski są jednak na swoim miejscu, a kubełkowe fotele bardzo wygodne, więc dobrze utrzymają nas podczas dynamicznego pokonywania zakrętów, jak i nie zmęczą pleców podczas dłuższej przejażdżki. Wewnętrzny design nie sprawia jednak wrażenia, że siedzimy w sportowym aucie, a bardziej w centrum dowodzenia, dzięki ogromnemu wyświetlaczowi na centralnej konsoli.
Rozsądnie sportowy design
Z zewnątrz pojazd ma umiarkowanie agresywny design. W oczy szybko rzucają się dodatkowe reflektory RS Vision w kształcie flagi z logo Renault Sport. Marketingowy majstersztyk. Mamy dodatkowe wloty powietrza do chłodzenia hamulców, tylny dyfuzor i szeroką końcówkę wydechu umieszczoną centralnie. Tłumik skonstruowano tak, aby często można było usłyszeć grzmot wydechu, więc szybka jazda oprócz wkręcania silnika na wysokie obroty, daje nam dodatkowe korzyści akustyczne. Gdybym jednak minął je na ulicy nie dałbym mu 280 KM.
Na uwagę zasługuje także R.S. Monitor – czyli pełna telemetria pojazdu, którą możemy wyświetlić na centralnej konsoli, a także przenieść na ekran kamery onboard. Nagraniami i wynikami można dzielić się w dedykowanej aplikacji dla użytkowników RS-ów, więc jest to swego rodzaju social race car.
Podejmiesz wyzwanie?
Wersja z ręczną skrzynią biegów to katalogowo 124 900 zł (automat z łopatkami 6000 zł drożej), to wyraźnie mniej niż konkurenci w postaci choćby Hondy Civic Type-R czy Volkswagena Golfa R. Rywale oferują jednak przeszło 300 KM. Nie jest to jednak taka różnica, w której dobry kierowca nie objechałby użytkowników w mocniejszych autach. Może więc warto postawić przed sobą takie wyzwanie?