Jakub Przygoński, reprezentant Orlen Teamu nie uniknął problemów na wczorajszym etapie Rajdu Dakar, dojeżdżając do mety na piętnastym miejscu. Mimo to, najszybszy z Polaków wciąż utrzymuje się w wymarzonej pierwszej dziesiątce klasyfikacji generalnej.
Dakar minął już półmetek, a trudy rajdu są odczuwalne dla wszystkich. – To był trudny etap. Mieliśmy dobre tempo, dogoniliśmy Terranovę, ale w jednym miejscu drogi się rozjeżdżały i trzeba było wybrać jedną – komentuje Przygoński.
– Niestety wybraliśmy gorszą, nierówną. Ci zawodnicy, którzy wybrali tę drugą, byli szybsi. Straciliśmy przez to około dziesięciu minut – skwitował zawodnik Orlen Teamu.
Z rywalizacji odpadło już kilkadziesiąt pojazdów, a wszystkich pozostałych czeka dziś szczególne wyzwanie: druga część etapu maratońskiego. Oznacza to, że wczoraj w nocy zawodnicy nie mogli skorzystać z pomocy mechaników i ewentualne usterki musieli usunąć sami.
– Musieliśmy zmienić wiatrak od chłodnicy, wymieniliśmy też dwa zapasowe koła na nowe – powiedział Przygoński.
Przed zawodnikami dwa najdłuższe etapy tegorocznego Dakaru. Dziś do przejechania będą oni mieli 892 kilometry (OS:492) i wjadą do Argentyny. Jutro czeka na nich 977-kilometrowa przeprawa.