Taksówkarze należą do branży, która bardzo mocno odczuła i wciąż odczuwa skutki pandemii koronawirusa. Obawy pasażerów przed podróżowaniem w ostatnich tygodniach doprowadziły do tego, że bardzo wiele osób popadło w długi, z których ciężko będzie im szybko się wydostać.
Według najnowszych danych Krajowego Rejestru Długów przeciętnie taksówkarz ma 25,8 tys. zł długu. Kwiecień był najbardziej dotkliwy, o czym taksówkarze przekonali się na własnych portfelach. Na początku zaległości branż wynosiły 71,6 mln zł. Z kolei na koniec kwietnia br. zadłużenie wzrosło do 119,5 mln zł.
Z całości tej kwoty, aż 97 proc. wszystkich zaległości to zadłużenie kierowców prowadzących jednoosobową działalność gospodarczą. Najbardziej zadłużeni są kierowcy z najbardziej obleganych województw – mazowieckiego (12 mln zł), pomorskiego (4 mln zł) i śląskiego (3,7 mln zł).
Patrząc na dokładną analizę KRD wynika, że najwięcej taksówkarze są winni bankom, firmom leasingowym i faktoringowym. Tutaj mówimy o około połowie łącznej sumy. Pozostała część to długi wobec firm zarządzających wierzytelnościami, operatorów komórkowych, ubezpieczycieli czy nieopłacone paliwowe karty flotowe.