Po tym jak holenderski rząd wprowadził nowe rozporządzenia w związku z imprezami masowymi, organizacja Grand Prix Holandii jest w tym roku praktycznie niemożliwa. Podkreślają to jasno władze toru Zandvoort.
Zakaz organizacji dużych imprez sportowych w Holandii został wydłużony do września tego roku. Tym samym np. rozgrywki piłkarskie Eredivisie zakończyły sezon. Taka decyzja praktycznie paraliżuje wiele dyscyplin sportowych i motosportowych. Wszystko jednak w imię zdrowia.
– Musimy przyjrzeć się jakie pozostaną nam możliwości, ale obawiam się, że w tym roku nie będzie to możliwe. Jest jak jest. Władze Formuły 1 i FIA stoją teraz przed niemożliwym zadaniem stworzenia w tym roku jakiegoś kalendarza. Organizowanie wyścigu bez udziału publiczności jest dla nas niemożliwe i nie chcemy tworzyć mało jasnych planów. Chcemy mieć wyścig jaki planowaliśmy i jesteśmy gotowi go aktywować. Niemniej obecnie rządzi wirus. Singapur także sądził, że dobrze sobie poradził ze wszystkim, a teraz żałuje luzowania restrykcji – powiedział Jan Lammers, były kierowca F1 a obecnie człowiek odpowiedzialny za organizację wyścigu w Zandvoort.
Grand Prix Holandii odwołane
W ostatnich miesiącach trwały gorączkowe prace, aby zdążyć na czas z zakończeniem prac na obiekcie w Zandvoort. Jednym z niezwykłych na miejsc na torze jest ostatni zakręt, który został pochylony aż o 18 stopni. Różnica wzniesienia między dolną a górną krawędzią wynosi 4,5 metra.
Miejsce to będzie niezwykłym testem dla opon. Pirelli zapowiedziało jednak, że nie zamierza szykować specjalnego ogumienia na Grand Prix Holandii. Łuk Hugenholtz prowadzi w taki sposób, że mogą jechać obok siebie dwa bolidy walcząc o końcową pozycję.