To jest po prostu wręcz niewyobrażalne ile znaków drogowych można postawić na drodze. Najlepszy tego przykład płynie z DK61, a dokładnie z przebudowanego odcinka na tej trasie. Kierowcy mogą dostać wręcz oczopląsu jadąc przed siebie. To już jest po prostu urzędowy i formalny kabaret, w którym bierzemy udział jako kierowcy. Po prostu nie da się jechać drogą i nie buchnąć śmiechem patrząc na takie otoczenie.
DK61 nową polską sceną kabaretową
Zdjęcia z otwarcia przebudowanego odcinka przerażają kierowców i rozbudzają na nowo temat – czy te wszystkie znaki drogowe są naprawdę potrzebne? Czy kierowca ma patrzeć na drogę i skupiać się na niej, czy ma rozglądać się po bokach nie zwracając uwagi na to co przed nim? Nie oszukujmy się, ale podzielność uwagi w takiej sytuacji jest mało możliwa.
Taki natłok znaków drogowych wynika m.in. z tego, że remont wciąż trwa i po lewej stronie odbywa się jazda w dwie strony. To niewątpliwie podwójnie straszy, ale już sama prawa strona na zdjęciu czy nagraniu pokazuje parodię jaka się odbyła. Znak drogowy jest praktycznie co kilka metrów na bardzo długim odcinku drogi.
A przecież DK61 to nie wyjątek, bo podobne obrazki dzieją się na bardzo wielu drogach w Polsce. Gdyby tak każdy kierowca chciał patrzeć i analizować to co dzieje się przy drodze, zapomniałby o tym co dzieje się na drodze. To szaleństwo powinno być ukrócone, choć raczej nie ma co na to liczyć.
Znaki drogowe muszą być
Dlaczego przy drogach jest taki zalew znaków drogowych? Żaden zarządza drogi nie może pozwolić sobie na to, aby nie postawić jakiegoś znaku. Gdyby to zrobił, a doszłoby do jakiegoś zdarzenia, wówczas dana osoba mogłaby oskarżyć go o niedopełnienie obowiązków. A te jak wiadomo wynikają z przepisów prawa, które wszyscy muszą respektować.
Skoro ma być bezpiecznie, muszą być znaki. A ich ilość? Cóż, wszyscy doskonale zdają sobie sprawę z tego jak to wygląda, ale po prostu pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć.