Afera ”dieselgate” która rozpoczęła się pięć lat temu wciąż nie ma swojego końca. Jak wizerunkowo stracił na tym stracił diesel, a także samochody na benzynę wiedzą wszyscy. Już żaden producent nie może pozwolić sobie na promocję innych samochód, niż elektrycznych.
Diesel za mocno kopcił
Przed sądem w Monachium stanął właśnie były prezes Audi, który został oskarżony o to, że z pełną świadomością sprzedawał samochody, gdzie zostało zmanipulowane oprogramowanie silnika, a emisje spalin nie spełniały norm. Rupert Stadler początkowo bronił się, że on i inni pracownicy na wysokich szczeblach o niczym nie wiedzieli. Zeznania pracowników jednak go pogrążyły.
Pociągnięcia do odpowiedzialności spodziewa się również były menedżer Audi i Porsche Wolfgang Hatz. Na ławie oskarżonych znalazł się ponadto były szef grupy VW Martin Winterkorn. Na tę chwilę w więzieniu przebywa dwóch pracowników VW, którzy byli sądzeni w Stanach Zjednoczonych.
Amerykanie pozostają bezwzględni wobec całej afery jaką pozostawił po sobie niemiecki diesel. VW zapłacił już ponad 30 miliardów euro różnych kar i kosztów, a większość z tej kwoty właśnie w USA.
Coś kosztem czegoś
Po całej aferze niewątpliwie mocno zyskały na popularności samochody elektryczne. I choć wciąż sprzedają się one bardzo wolno, to jednak przewiduje się, że za kilka lat zdominują one nie tylko rynek, ale i ulice wielu Państw. Taka sytuacja na pewno nie nastąpi jednak szybko. Do tego wszystkiego potrzebna jest jeszcze odpowiednia infrastruktura.