Jak grom z jasnego nieba spadła na kierowców informacja, że w największych miastach w Polsce powstaną Strefy Czystego Transportu. Ta informacja uderza głównie w kierowców posiadających auta typu diesel. Choć mówiło się o tym wcześniej, to jednak na początku tego roku planowano z tego pomysłu zrezygnować. Teraz jednak temat powrócił niczym jak bumerang i wiadomo już, że zostanie on zrealizowany.
Diesel jednak napiętnowany i w Polsce
Jak zatem w tym całym zamieszaniu powinni zachować się kierowcy? Na pewno spokojnie. Temat jest dość odległy, bowiem obowiązkowe Strefy Czystego Transportu mają powstać dopiero od 2030 roku, a więc za dobre 9 lat. Do tego czasu większość osób zdąży już zużyć swój samochód.
Z kolei nowsze samochody będą już praktycznie spełniały wszelkie wymogi emisji spalin, a więc obawy można odłożyć na bok. Kogo zatem będą głównie dotyczyły te przepisy? Kierowców którzy naprawdę będą jeździli bardzo starymi autami, z którymi będzie ciężko im się rozstać.
Zmiana przepisów na pewno nie wymusi na nich sprzedaży auta i zakupu nowego. Są to zbyt małe ograniczenia, aby kogokolwiek przycisnąć do ściany i zmusić do zmiany samochodu. Strefy wbrew pozorom nie będą aż takim obciążeniem, jak dziś może się wydawać. To bardziej zabieg wizerunkowy.
Tutaj wszystko może się jeszcze zmienić
Niewątpliwie tak długi okres do wprowadzenia zmian nie jest niczym dobrym dla środowiska. A biorąc pod uwagę fakt, że pewnie im będzie bliżej 2030 roku, to rozpocznie się wprowadzanie pewnych korekt, wszystko wówczas może wyglądać zupełnie inaczej.
Na razie Polska jako kraj jest zobowiązana przez Unię Europejską do tego, aby stworzyć tego typu przepisy. Głównie chodzi o uderzenie w diesel i wsparcie zmian, jeżeli chodzi o kwestię zelektryzowania motoryzacji. Ruch zatem jakiś musi z naszej strony być. Nie uderza on jednak jak na razie bezpośrednio w kierowców.