Początek roku nie jest najlepszy dla producentów samochodów. Jako jedna z pierwszych przekonała się o tym bardzo popularna w Polsce Dacia, która zamknęła swoją fabrykę w lutym na trzy dni. Tych jednak może okazać się, że będzie znacznie więcej w najbliższym czasie. Wszystko przez brak komponentów, przez co problem dotknął kolejnych producentów.
Dacia była pierwsza, a teraz są kolejni
Na świecie panuje bardzo ogromny popyt na podzespoły elektroniczne używane w sprzęcie, który najczęściej stosujemy. Chodzi m.in. o laptopy, telefony komórkowe czy… samochody. Firmy produkujące tego typu podzespoły, choć pracują na okrągło, nie są w stanie tak naprawdę wyrobić się z zapotrzebowaniem. Stąd powstają coraz większe opóźnienia.
Wiadomo już, że produkcję musi wstrzymać także Reanult we Francji i Maroku. Z kolei Stellnatis wstrzymuje produkcję Opla w Eisenach, czy Saragosie, gdzie także są produkowane Ople oraz Citroeny. Problem dotyka również produkcji modeli Peugeot.
Choć są to kilkudniowe przestoje, to jednak przyczyniają się one nawet do zwolnień pracowników. Jeżeli ktoś zamówił dany samochód i czeka na jego dostarczenie, musi uzbroić się w cierpliwość. Dany termin podany na umowie może się przedłużyć. To jednak dobry pretekst, aby utargować pewne dodatki za opóźnienia.
Druga strona medalu
Większy popyt na dane półprzewodniki oznacza to, że ich producent życzy sobie za nie większe ceny. W efekcie końcowym nie odbije się to na producentach samochodów, a głównie na kieszeni kierowców. Już od pewnego czasu wiadomo, że ceny za nowe samochody idą w górę. Z miesiąca na miesiąc może być z nimi jak z cenami za paliwo, a więc stale rosnąć.