W ostatni poniedziałek, 10 czerwca na stacji tankowania w norweskim Sandavika doszło do potężnego wybuchu zbiornika z wodorem do tankowania napędzanych na niego aut. Siła uderzenia była tak duża, że w pobliskich autach wystrzeliły poduszki powietrzne.
Do czasu zbadania i zrozumienia wszystkich przyczyn tego wypadku, zamknięto podobne obiekty na terenie całej Norwegii. Z kolei Toyota i Hyundai wstrzymały sprzedaż pojazdów z ogniwami wodorowymi.
– To nie zmienia naszego poglądu na wodór – zapewnia Espen Olsen z Toyota Norway. – To dla nas ważne, aby podkreślić, że samochody wodorowe są przynajmniej tak samo bezpieczne jak zwykłe auta. Same zbiorniki z wodorem są tak solidne, że można je nawet ostrzelać!
W obliczu wielkiego lobby elektromobilności, samochody na wodór obecnie i tak stoją na niemal przegranej pozycji. Sprzedaje się zaledwie kilka sztuk rocznie. Jednak wielu ekspertów widzi dla tej technologii większą przyszłość niż dla samochodów elektrycznych.
Za wodorem przemawia łatwość jego pozyskiwania, przyjazność dla środowiska oraz wydajność. Z drugiej strony zarzuca się konieczność trzymania go w stabilnym stanie pod wysokim ciśnieniem. To rodzi już niebezpieczeństwo.