WRC Motorsport&Beyond

Po co wam to skracanie rajdów?

W ostatnich dniach coraz częściej słyszy się, że promotor WRC Oliver Ciesla rozważa skrócenie rajdów mistrzostw świata do dwóch dni, przy jednoczesnym rozszerzeniu kalendarza do 16 rund. Ten pomysł ma naturalnie swoje plusy i minusy. Których jest więcej?

Ciesla w swojej wypowiedzi wyraźnie zasugerował, że nie wyklucza skrócenia rajdów, jednak to posunięcie ma być tylko elementem strategii, która doprowadzi Rajdowe Mistrzostwa Świata do 14, 15, bądź 16 rund w sezonie. Ewentualną słuszność takiej decyzji można poddać w wątpliwość, kiedy słyszy się o tym, że głównymi faworytami do zorganizowania swoich imprez są Chile i Japonia. Patrząc na takie propozycje od razu nasuwa się pewna kwestia… przecież zespoły i tak muszą się udać w konkretne miejsce, to są koszty stałe. Kilometry oesowe pewnie też pozostaną podobne, może trochę mniejsze. Czy jest zatem sens cokolwiek zmieniać? Czy to coś da? O zdanie postanowiliśmy zapytać człowieka, który na kwestiach logistyki i organizacji w mistrzostwach świata zjadł zęby, byłego koordynatora zespołu Roberta Kubicy, który obecnie współpracuje z zespołem Tagai Racing Technology – Rafała Cebulę.

Rafał Cebula: – Jest to sytuacja analogiczna do tego, co dzieje się teraz w Polsce. Wydaje mi się, że organizatorzy za wszelką cenę chcą ciąć zespołom koszty. Dla kierowców, którzy wynajmują samochody rozwiązanie ze skróceniem rajdów będzie nieznacznie tańsze, jednak dla zespołów, czy też osób, które startują własnymi samochodami, bądź je wypożyczają nie będzie taniej. Dla ekipy, która jedzie na Rajd Argentyny, a nawet Hiszpanii, czy Niemiec nie ma znaczenia, że będzie tam jeden dzień krócej. Oczywiście będzie troszkę taniej, kiedy popatrzymy na hotele, czy wynagrodzenie dla mechaników, ale to nie są wielkie różnice. Kolejną kwestią jest to, czy skrócenie o jeden dzień rajdu poskutkuje też skróceniem dystansu, bo bardzo łatwo jest skondensować rajd w dwa dni, ale jednocześnie zachować oesowe kilometry na poziomie 300/350 km.

Pamiętajmy też o tym, że FIA zakładała, że rajdy owszem, będą skrócone, ale wzrośnie ich liczba, a przy propozycjach takich, jak Chile, czy Japonia, nie ma co mówić o jakichkolwiek oszczędnościach. Każdy mówi o tym, że koszt serwisowania nowych samochodów WRC jest bardzo wysoki, ale on za niedługo zacznie spadać. Na rynku jest coraz więcej samochodów, a co za tym idzie więcej części, więc będzie taniej. Pomysł ze skróceniem rajdów, ale jednocześnie zwiększeniem liczby imprez miałby może jakiś sens, gdyby w kalendarzu znalazł się Rajd Polski i Chorwacji, bo wtedy nie poruszamy się poza Europę i zespoły są u siebie. Skracamy rajdy, obniżamy koszty, a po chwili organizujemy imprezy w Chile i Japonii. Jaka w tym logika?

Nie rozumiem też niektórych decyzji Polskiego Związku Motorowego. Niby mamy tzw. tanie rajdowanie, imprezy będą krótsze, ale nagle jest Rajd Rzeszowski, który będzie miał 180 km i dochodzi runda na Litwie, na którą trzeba jechać 1000 km, aby się pościgać jeden dzień. Według mnie nie jest to dobry ruch. Ja zawsze twierdzę, że będąc na rajdzie trzeba przejechać jak najwięcej kilometrów. Kiedy wydaje się krocie na transport, logistykę i przygotowania, to jaki jest sens tak krótkich rajdów? Zarówno w przypadku PZM, jak i FIA, wydaje mi się, że to nie są dobre ruchy.

No cóż. Wydaje się, że temat jest wyczerpany. Ciężko nie zgodzić się tutaj z Rafałem Cebulą, my mamy bardzo podobne zdanie. A wy? Podzielcie się z nami w sekcji komentarzy na Facebooku.

Tekst: Kamil Wrzecionko
Zdjęcia: Rafał Cebula, Hyundai Motorsport, M-Sport

Tagi: WRC, Rajdy