Mads Ostberg nie może się już doczekać 52. Rajdu Hiszpanii – jedenastej rundy Rajdowych Mistrzostw Świata. Norweg szczególnie cieszy się na myśl o powrocie na szutrową nawierzchnię, bo katalońskie oesy oferują jazdę zarówno na powierzchni luźnej jak i na asfalcie.
Mieszany rajd z pewnością jest dobrą informacją dla kierowcy M-Sportu, ponieważ pomimo zmiany stylu jazdy, jego prędkość na asfalcie nadal jest bardzo przeciętna. Świadczyć o tym może fakt, że jego zespołowy partner Eric Camilli, który ma nikłe doświadczenie, potrafi jeździć lepszym tempem od niego.
Mads dotąd sześciokrotnie startował w Rajdzie Hiszpanii, ale ani razu nie udało mu się stanąć podium. Trzykrotnie zajmował czwarte miejsca i z pewnością chciałby zrobić postęp, ale czy podium jest realne? Trudno osądzić, chociaż w przeszłości jeździł dość szybko na Półwyspie Iberyjskim.
– Bardzo lubię ten rajd, dobrze mi się tutaj jeździło w przeszłości. Nie mogę się doczekać powrotu na szuter, a na Korsyce sporo się nauczyliśmy, jeśli chodzi o asfalty, więc może być dobrze. To wyjątkowa runda, gdzie bardzo szybko musimy przestawić głowy na szuter. To klucz do sukcesu, by umieć dostosować się do zmieniającej się nawierzchni – powiedział Ostberg.
– Po tygodniu nauki na Korsyce, będziemy chcieli przenieść nabyte umiejętności na jazdę. Jest jeszcze trochę do zrobienia, ale mam nadzieję, że pokażemy dobrą formę. Jeśli wszystko pójdzie po naszej myśli, to nie widzę powodu, dla którego nie mielibyśmy być w czołówce, zwłaszcza na szutrze – dodał Norweg.