Praca kierowcy najważniejszych osób w kraju wydaje się niezwykle prestiżową. Mamy wrażenie, że do SOP dostają się tylko najlepsi kierowcy, odpowiednio przeszkoleni, jednak kolejne wypadki spowodowane przez funkcjonariuszy poddają to twierdzenie w wątpliwość. Jak sprawa wygląda w rzeczywistości?
Zastanawialiście się kiedyś jacy kierowcy mogą trafić do Służby Ochrony Państwa? Jak wyglądają szkolenia itp.? Widząc doniesienia o kolejnych wypadkach rządowych kolumn i my postanowiliśmy sprawdzić jak to naprawdę wygląda.
W ubiegłym roku portal gazeta.pl udostępnił informację, że w grupach prezydenta Dudy i premiera Morawieckiego znajdują się m.in. kierowcy, którzy pracują po 7, czy też 15 miesięcy w służbie i mają za sobą tylko jedno szkolenie odnośnie jazdy w kolumnie VIPów. Czy to dużo? Jak zdradzają osoby związane z SOP, czy byłym BOR, aby wozić najważniejsze osoby w państwie, kierowca powinien posiadać minimum 3 lata doświadczenia, więc 7, czy nawet 15 miesięcy wydają się tutaj śmiesznie małą liczbą.
Jeden z oficerów SOP w rozmowie z portalem gazeta.pl stwierdził, że umiejętności jazdy w kolumnie były niegdyś absolutną podstawą, natomiast obecnie ich poziom jest dramatycznie niski, a kiedy brakuje kierowców, to dobiera się ich z łapanki, kiedy nie ma doświadczonych, bierze się młodych.
W ubiegłym roku podczas jednej z kolizji kolumny z Beatą Szydło sprawcą był kierowca, który miał zaledwie dwa lata doświadczenia, a wcześniej – według TVN24 – nie woził żadnych VIPów. Jak podawała Rzeczpospolita, kierowca ten wcześniej przez pięć lat był… kurierem.
Jak podawała Wirtualna Polska, w kolumnie premiera miejsce ma podobna sytuacja. Kierowcą szefa rządu jeszcze w ubiegłym roku miał być bowiem funkcjonariusz, który doświadczenie zdobywał w rodzinnej firmie transportowej i wcześniej nie woził żadnych VIPów. Jak podaje portal wp.pl, kierowca ten służy w SOP od grudnia 2016 roku, a więc teoretycznie wciąż powinien pełnić służbę przygotowawczą.
Taka sytuacja jest po części komiczna, natomiast będąc poważnym, te osoby przewożą najważniejsze osoby w kraju i umieszczanie niedoświadczonych funkcjonariuszy w takich kolumnach jest… może po prostu nieodpowiedzialne? Są tacy, którzy twierdzą, że wszędzie wymaga się doświadczenia, ale gdzie to doświadczenie zdobyć? Może rozsądną odpowiedzią byłoby – nie w samochodzie przewożącym najważniejsze osoby w kraju?
W wywiadzie dla portalu natemat.pl jeden z instruktorów byłego BOR-u zdradzał, że kierowcy przechodzą liczne szkolenia, np. na placach, torach szkoleniowych, czy lotniskach i że do grupy przewożącej najważniejsze osoby w kraju trafiają tylko najlepsi. Powyższe przykłady potwierdzają, że niekoniecznie sprawa tak wygląda, że często z tymi kierowcami jest problem – albo ich brakuje, albo umiejętności… no cóż. Powiedzmy, że czasami jest się do czego przyczepić.
Jako że jesteśmy portalem zajmującym się sportami motorowymi, wpadliśmy na pewien pomysł. Może w ramach szkoleń i zbierania doświadczenia każdy funkcjonariusz (szczególnie ci pełniący służbę przygotowawczą) powinien zaliczyć w danym okresie odpowiednią liczbę imprez sportowych, np. KJSów?
Taka sytuacja nie musiałaby dotyczyć wyłącznie funkcjonariuszy SOP, ale też np. kierowców grup specjalnych policji, którzy często zamieszani są w pościgi itp. Czy trening w sportowy sposób nie mógłby pomóc? Jedno jest pewne, na pewno by nie zaszkodził.
Są w naszym kraju imprezy, które rozgrywane są w stosunkowo bezpiecznych okolicznościach, warunkach. Na zamkniętych torach, placach. Mamy Szombierki, Tychy, Bednary, Wałbrzyskiego Mistrza Kierownicy, imprezy na Torze Kielce itd. Można by wymieniać w nieskończoność. Może regularny trening w takich wydarzeniach okazałby się dobrą taktyką?
Z czego biorą się wypadki? Z niewiedzy, braku umiejętności, niedostosowania prędkości do warunków panujących na drodze. Ale często brakuje po prostu odpowiednich odruchów, odpowiedniego zachowania. Za dużo jest paniki, za mało spokoju i wiedzy odnośnie tego, jak powinno wychodzić się z trudnych sytuacji. Kiedy pojawia się wysoka prędkość, czasu na reakcję jest niewiele i nie wszyscy potrafią sobie poradzić. Czy wszystkich tych odruchów i umiejętności funkcjonariusze mają uczyć się już na drogach, w służbie… przy przewożeniu ważnych osób?
Funkcjonariusze do dyspozycji mieliby służbowe samochody. W KJS-ach oswajaliby się z dużymi prędkościami, uczyliby się odpowiednich zachowań, odruchów. Co o tym myślicie? Obowiązek startu w kilku rajdach w roku w formie treningu, szkolenia, dla funkcjonariuszy biorących udział w pościgach, czy też kierowców SOP byłby dobrym pomysłem na poprawę sytuacji? Dajcie znać w komentarzach.