Człowiekowi całe życie wpajano do głowy, że należy skończyć szkołę, zdobyć wykształcenie, pójść do pracy i zarabiać pieniądze po to, aby w jakiś sensowny sposób związać koniec z końcem. Kupić własne mieszkanie, samochód i telewizor do salonu. Tymczasem ludzie w garniturach wmawiają nam dzisiaj, że to podejście jest już nieaktualne i powinniśmy odejść od „kultu własności”. Zamiast posiadać, powinniśmy pożyczać.
Ostatnio coraz więcej słychać o nowym wymiarze komunikacji, tzw. shared mobility. „Rzeczpospolita” pisze, że Uber i Bird planują pójść śladem Netfliksa i zaoferują środki transportu dostępne w abonamencie. Takim modelem już teraz dysponuje BlaBlaCar – płacąc regularnie abonament, zyskujemy dostęp do wszystkich przejazdów na platformie.
Samochody na żądanie oczyszczą planetę i uzdrowią nasze dusze
Kolejnym etapem tej komunikacyjnej rewolucji mają być samochody, rowery i hulajnogi, które za stałą miesięczną opłatą będziemy mogli odebrać w dowolnym miejscu i tak samo je zostawić.
Już teraz możemy korzystać z wymienionych środków transportu w formule „pay as you go”, czyli płacąc dokładnie za to, co wykorzystaliśmy. Dzięki temu możemy śmiało zrezygnować z prywatnego auta, motoru, roweru, hulajnogi, drezyny i wszystkiego innego, co mogłoby nam służyć do transportu. W ten sposób odejdziemy od zatłoczonych parkingów, zmniejszymy emisję zanieczyszczeń i sprawimy, że wszystkim będzie żyło się lepiej. A przynajmniej taki model lansują przedstawiciele establishmentu.
Kupujemy rzeczy, których nie potrzebujemy, żeby zaimponować ludziom, których nie lubimy?
Mogłoby się nawet wydawać, że odejście od „kultu własności” to kusząca wizja, niemal bezpośrednio zaczerpnięta z filozofii życia bohaterów „Podziemnego kręgu”.
Ale spokojnie, nikt tutaj nie nawołuje do anarchii, bo w zamian jest nam oferowany „kult pożyczania”. Nie tyczy się to wyłącznie mobilności. Już teraz w domach wielu ludzi półki z filmami, grami czy książkami zostały zastąpione cyfrowymi usługami w chmurze. Teoretycznie kupujemy w nich produkty, ale w praktyce nie posiadamy nic.
Ta filozofia wpajana jest także w sferze mieszkalnictwa. W swoim życiu byłem na kilku kongresach i konferencjach, podczas których ludzie, którzy w sensie materialnym osiągnęli już niemal wszystko, starali się wpajać innym ludziom, że nie powinni posiadać nic.
Kiedy warto skorzystać z wynajmu samochodu
Do dzisiaj dźwięczą mi w głowie słowa jednego z ministrów, który naszą potrzebę kupowania mieszkań na własność przedstawiał jako typowo polską przywarę. Bo przecież ekonomicznie rozsądniejszym działaniem byłby wynajem mieszkania, prawda? Tak przecież robią ludzie na Zachodzie, co nie? Mam wrażenie, że trzeba się unosić tysiąc metrów nad ziemią, żeby publicznie prawić takie moralitety.
Teoretycznie filozofia współdzielenia ma również swoje jasne strony
Bo teoretycznie otaczanie się dobrami materialnymi pozbawione jest większego sensu. Prawda jest taka, że większości z tych rzeczy i tak nie zabierzemy do grobu, a te które zabierzemy, raczej też do niczego nam się nie przydadzą.
Wynajmowane auta nie służą do jazdy. Ludzie sobie w nich jedzą, drzemią lub uprawiają seks
Problem jest tylko jeden: ludzie nakłaniający nas do odejścia od własności często nie biorą pod uwagę dodatkowego aspektu, jakim jest wymiar emocjonalny. Wypożyczony samochód miejski być może i dowiezie mnie z jednego punktu do drugiego, ale nie wywoła u mnie emocji, jakie wywołać może tylko przedmiot pożądania. A takim przedmiotem może być 50-letni Ford Gran Torino, którego jedyną funkcją jest zdobienie prywatnego podjazdu – jak w filmie Clinta Eastwooda.
Walt Kowalski, czyli bohater grany przez Eastwooda, to właśnie taki relikt przeszłości. Człowiek, który oprócz własnego domu i samochodu, posiada jeszcze na wyposażeniu przydomowy warsztat budowlany. Przedstawiciel średniowiecznej filozofii życia, gatunek człowieka na wymarciu. Odnoszę wrażenie, że w nadchodzącej rzeczywistości nie będzie już miejsca dla Walterów Kowalskich, którzy kurczowo trzymają się swojej własności.