WRC Motorsport&Beyond

Zakaz dla diesli nie tylko w miastach, ale i na autostradach! Dlaczego coraz więcej miast wyklucza auta na ropę?

diesel

Coraz więcej europejskich miast decyduje się na wprowadzenie zielonych stref, których celem jest wyeliminowanie przede wszystkim samochodów z silnikami Diesla. Te zaczynają rozrastać się nawet na… autostrady.

Choć europejski lockdown z powodu epidemii koronawirusa pokazał, że zminimalizowanie ruchu samochodów nie poprawia znacząco jakości powietrza, to wciąż na diesle poluje się jak na czarownice w czasach średniowiecza. Dodatkowo rosną kary za wjazd do owych stref, które zwłaszcza dla przyjezdnych są zbyt słabo oznaczone. A kary za złamanie zakazu są drakońskie.

Autostrady wolne od diesli

Problem polega na tym, że zielone strefy to już nie tylko kilka wąskich uliczek w ścisłym centrum dużych miast. Często to także całe regiony i tereny wchodzące w skład całej aglomeracji. Najgorsze, że są to strefy dynamiczne, bowiem władze aktywują je, np. w zależności od pogody. Przykładem tego jet Francja.

W Europie pojawia się coraz więcej zielonych stref

Paryż posiada strefy stałe, ale i ruchome. Minionego lata władze rozszerzyły ją tak bardzo, że mimo jazdy autostradową obwodnicą, wjeżdżało się w zieloną strefę. Tam już oczywiście czekała policja, która wlepiała kary w wysokości 450 euro, czyli ok. 2000 złotych! Odczuli to właściciele zwłaszcza starszych diesli, które nie spełniają najnowszych norm emisji spalin.

12 tys. zł za brak plakietki

Naciski Unii Europejskiej sprawiają, że w Europie mamy już kilkaset stref dla samochodów zeroemisyjnych lub niskoemisyjnych. Do poruszania się w nich oprócz odpowiedniego samochodu, często potrzebna jest odpowiednia plakietka na szybie przypisana do danego kierowcy i numeru rejestracyjnego auta. Ich ceny wahają się od 20 do 40 euro (ok. 90 – 170 zł).

Jej brak najbardziej można odczuć w duńskiej Kopenhadze i Alborg. Tam władze ustaliły wysokość kary na 2700 euro, czyli blisko 12 tys. złotych! Do momentu uiszczenia opłaty pojazd zostaje na parkingu policyjnym, a zatrzymać można nawet kierowcę. Ogólnie Skandynawia słynie z bardzo surowej polityki ekologicznej.

Kary za brak plakietki ekologicznej bywają już bardzo wysokie

Drakońskie opłaty można znaleźć też w holenderskim Rotterdamie (do 2250 € / 9960 zł), austriackiej Styrii, Tyrolu i Wiedniu (do 2180 € / 9650 zł). Nieco „taniej” jest w Londynie, gdzie w dwóch strefach można dostać nawet 1160 € (ok. 5135 zł) kary. Ominięcie powstających jak grzyby po deszczu stref to spore wyzwanie zwłaszcza dla przewoźników. Oprócz zaplanowania trasy, muszą przejść procedury uzyskania wszystkich niezbędnych zezwoleń.

Jak sytuacja wygląda w Polsce?

Polska na razie unika takiego rodzaju rozwiązań. Zwłaszcza po doświadczeniach Krakowa, który tak zbulwersował mieszkańców, że musiał się z pomysłu na zieloną strefą wycofać. Dopracowania wymaga polskie prawo, bowiem jak zauważa Najwyższa Izba Kontroli, gdyby gminy wykorzystały wszystkie możliwości płynące z Ustawy o elektromobilności, to do centrum miast można by zakazać wjazdu nawet rowerom.

Dlaczego zatem reszta Europy tak radykalnie pozbywa się z dróg diesli? Niewątpliwie wiele europejskich miast nie jest tak oportunistyczna do zaleceń Komisji Europejskiej jak Polska. Nie trzeba się domyślać, że w związku z tym mają zagwarantowane inne korzyści. Inaczej do tematu podchodzą też sami obywatele. W Polsce ekologia to dla wielu osób wciąż tylko hobby. Choć eliminacja diesli może nie naprawić klimatu, to trzeba liczyć się z tym, że dla ich właścicieli nadchodzą wyjątkowe ciężkie czasy.