Kierowcy w Polsce nie lubią słyszeć o kolejnych podwyżkach obowiązkowych opłat, ale te wydają się nieuniknione. Jak bumerang powraca temat wzrostu stawek za obowiązkowe badanie techniczne, którego koszty utrzymują się na poziomie sprzed 17 lat. Choć na pierwszy rzut oka można się cieszyć, to w praktyce prowadzi to do patologii.
Bez podwyżki, kierowcy nadal będą jeździć trupami
Polacy lubią narzekać i często wytykają, że po naszych drogach porusza się zbyt wiele zdezelowanych pojazdów. Pordzewiały i kopcący Diesel, trzymany na trytytkach benzyniak czy autobus z oponami, z których wystają druty. To niestety wciąż obserwowane obrazki w Polsce. Jak to możliwe, że takie auta mają ważne pieczątki? Cóż, diagności muszą jakoś egzystować i nierzadko przymykają oko na auta znajomych. Z drugiej strony, nie każda stacja ma narzędzia do skutecznego badania.
Inwestycja w nowoczesny sprzęt często odkładana jest na dalszy plan. Wynika to z faktu, że za przegląd techniczny wciąż płacimy mniej więcej tyle, ile w 2004 r. Obecny cennik dla samochodów osobowych to 99 zł, a w przypadku instalacji LPG to 162 zł. Tymczasem jak zauważa Autokult, od 17 lat zarobki w Polsce uległy znacznej poprawie, a koszty działalności gospodarczej wzrosły. To sprawia, że diagności, a zwłaszcza właściciele stacji mają coraz ciężej. Trudno zatem oczekiwać, aby im chciało się coraz bardziej oraz mieli za co unowocześnić punkt.
Idą zmiany, czyli dodatkowe obciążenia
Już wkrótce ma wejść w życie nowelizacja, która dołoży kolejne obowiązki stacjom diagnostycznym. Konieczne będzie wykonywanie i magazynowanie fotografii badanego auta. W projekcie przewidziano też kary (podwójna stawka) za brak przeglądu dłuższy niż 30 dni. Co jednak dobijające dla branży, ewentualne kary nie powędrują do kieszeni diagnostów, a do Transportowego Dozoru Technicznego. Nowe przepisy nie przewidują także wzrostu opłat za wykonanie badania. Ten temat przebija się z trudem, choć w tej sprawie są interpelacje poselskie czy apele podczas spotkań Rady Dialogu Społecznego.
Być może jednak coś jest na rzeczy, ponieważ nowelizacja, której wejście zapowiedziano na 1 stycznia 2022 r. wciąż nie zmieniła statusu od dwóch miesięcy. Nie można wykluczyć, że zmiany prawa znów będą opóźnione. Z punktu widzenia polityków trudno się dziwić, bo każda podwyżka opłat jest niepopularna. Z drugiej strony do wyborów jeszcze daleka droga, a diagnostom już teraz nie jest najlepiej. Być może byłoby to do przełknięcia, ponieważ bez tych zmian nadal możemy być zakałą Europy pod względem szrotów, jakie legalnie poruszają się po drogach.
Źródło: Autokult