Długie wyprzedzanie się pojazdów ciężarowych to jeden z trudniejszych testów na opanowanie dla kierowców. Na mazowieckiej S7 nie zdali go dwaj kierowcy Audi, choć w sumie trudno się dziwić.
Wyprzedzanie cysterny przed wzniesieniem i zakrętem to dla pojazdu wagi ciężkiej kiepski timing. Jednak pewien mniej bystry kierowca dostawczaka z wyraźnie przeładowaną przyczepą w takim momencie poczuł wiatr w żaglach i zabrał się za manewr. Co mogło pójść nie tak?
Niecierpliwcy w Audi
Trudno wyobrazić sobie, aby świadkowie tej sytuacji nie zaczęli klnąć pod nosem, widząc jak wolno dostawczak wyprzedza cysternę. Na nagraniu z wideorejestratora widzimy, że owy manewr już trochę trwa. Dodając do tego kolejne widoczne kilkadziesiąt sekund skłania do wniosku, że trwało to przeszło minutę.
W tym czasie trochę się działo. Kierowca beżowego Audi już tak nie mógł wytrzymać za długo wyprzedzającymi się ciężarówkami, że w końcu skorzystał z pasa awaryjnego. On jednak pognał dalej. Jednak chwilę potem pojawił się szeryf w czarnym Audi. Trochę niebezpiecznie wcisnął się przed osobówkę a dostawczaka i zaraz po jego manewrze go przyhamował.
Komu nagana?
Choć zazwyczaj wytykamy tu działania zbyt niecierpliwych szeryfów, to w tej sytuacji należałoby obciążyć winą kierowcę dostawczaka. Owszem celowe hamowanie szeryfa w Audi było niezgodne z przepisami, ale to prowadzący ciężarowy zestaw sprowokował sytuację.
Wyprzedzając w takim miejscu trzeba liczyć się z bardzo długim czasem manewru. Wówczas lepiej zawczasu odpuścić. Większe szanse ma się na to, że operacja zakończy się właśnie celowym przyhamowaniem jakiegoś szeryfa, niż szybszym pokonaniu trasy. Każdy się spieszy, ale z pewnością kierowca dostawczaka mógł wybrać lepszy moment.