WRC Motorsport&Beyond

Śmierć na nielegalnym wyścigu w Łodzi. Dlaczego kierowcy będą sądzeni jak za zamianę metki?

Nielegalny wyścig w Łodzi

fot. Policja

W minioną środę, 6 maja doszło do śmiertelnego potrącenia pieszego podczas nielegalnego wyścigu w Łodzi. Dwóch kierowców trafiło do aresztu i usłyszało zarzuty, choć grożąca im kara wzbudza kontrowersje.

Tragedia wydarzyła się na al. Ofiar Terroryzmu 11 Września w Łodzi. To miejsce znane lokalnym miłośnikom „ścigania na kreskę”. Swego czasu odbywały się tam legalne wyścigi na 1/4 mili. Długa i równa nitka jezdni zachęcała do rywalizacji jednak także, kiedy imprez tam nie było. Tak jest do dzisiaj.

fot. Policja

Co się wydarzyło?

Warto przypomnieć kontekst zdarzenia. Wspomniana aleja została wybudowana w 2007 r. na potrzeby dojazdu do tamtejszej fabryki Della. To stamtąd późnym wieczorem wracał 28-latek pochodzący z Ukrainy. Z ustaleń wynika, że gdy Ukrainiec wszedł na przejście, przed pasami zwolniło osobowe BMW. Jednak z lewej strony wyprzedził je 26-letni kierowca tuningowanego Opla. Prowadzący Astrę uderzył lusterkiem pieszego, który upadł na jezdnię, a następnie uderzyło go goniące Opla, BMW Serii 1, którym kierował 39-latek. Obywatel Ukrainy zmarł w wyniku odniesionych obrażeń.

To ma być kara?

Ustalenia policji i świadków są jednoznaczne. Kierowcy ścigali się. – Podejrzanym grożą kary pozbawienia wolności w wymiarze do lat 8 – oświadczył Krzysztof Kopania, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Łodzi. Tak niski wymiar kary za zabicie człowieka w wyniku nielegalnego ścigania oburzył wiele osób. Takie jest jednak polskie prawo i trzeba pamiętać, że jest to górna granica. Równie duża kara grozi za złamanie kwarantanny lub zamianę metek na ubraniach w sklepie odzieżowym (krótko mówiąc za oszustwo).

fot. Policja

Wypadek czy zabójstwo?

Czy biorący udział w nielegalnym wyścigu kierowcy nie powinni być jednak sądzeni jak za zabójstwo? Czy fakt, że byli trzeźwi i zrobili to „niechcący” jest okolicznością łagodzącą? Przejście dla pieszych w tamtym miejscu było dobrze oświetlone i oznakowane. Gdy ktoś pojawiał się na pasach, uruchamiały się pomarańczowe sygnalizatory.

Mimo tego, kierowca Astry nie zawahał się przed wyprzedzaniem na przejściu dla pieszych. Jeśli ktoś nie zdaje sobie sprawy z tego, że takim manewrem stwarza śmiertelne zagrożenie, to czy to powinien być problem potrąconego? Moim zdaniem zdarzenie powinno być jednak impulsem do doprecyzowania prawa. Każde nieumyślne spowodowanie śmierci w wypadku drogowym nie powinno znajdować się w jednym w worze.

fot. Policja

Innym ciężarem gatunkowym jest śmiertelne potrącenie w wyniku zagapienia się, a czym innym w efekcie ścigania się za wszelką cenę. Wyprzedzanie na przejściu dla pieszych to jest świadome podejmowanie ryzyka. No chyba, że kierowca jest głupi, ale ile jeszcze głupota będzie w tym kraju okolicznością łagodzącą w przypadku wypadków śmiertelnych?

Kto zabił bardziej?

Ciekaw jestem jakie zapadną w tej sprawie wyroki. Czy kierowca Astry, który wyprzedzał na pasach, ale „tylko” przewrócił Ukraińca jest mniej winny od prowadzącego BMW, który za nim ślepo podążał, ale faktycznie doprowadził do śmierci 28-latka? Pytań i wątpliwości jest wiele. Jedno jest pewne. Kara za bezmyślne odebranie komuś życia będzie zbyt niska.