WRC Motorsport&Beyond

Ekspert nie ma wątpliwości: Ceny paliw poniżej 3,5 zł za litr powinny zagościć na dłużej. Kiedy obniżki mogą się skończyć?

ORLEN tanie tankowanie Robert Kubica

fot. twitter.com/ledajro

Pojawia się coraz więcej przesłanek za tym, że tanie paliwa na polskich stacjach wtopią się na dłużej w nasz krajobraz. To efekt problemów producentów ropy, którzy nie mają planu na rychłą sprzedaż nadwyżek surowca.

W poniedziałek doszło do symbolicznego wydarzenia w postaci odnotowania ujemnej ceny amerykańskiej ropy WTI dla kontraktów terminowych z dostawą na maj. W tym okresie mało kto chce skupować ropę, bowiem na horyzoncie nie widać żadnych przesłanek o powrocie do intensywnego przemieszczania się, do jakiego byliśmy przyzwyczajeni przed pandemią koronawirusa SARS-CoV-2.

Dlaczego paliwo będzie tanie?

Tymczasem światowe miejsca do magazynowania ropy zostały szybko wyczerpane. Jednak nawet tak dramatyczne dopłaty do zabrania ropy nie sprawią, że dojdzie do przełomu. Wydobywców z krajów OPEC i OPEC+ czeka najczarniejszy scenariusz, czyli zostawiania ropy pod ziemią. Już zresztą teraz obecne ceny zarówno ropy WTI (14,12 USD/baryłka), jak i ropy Brent (20,92) nie pokrywają kosztów jej wydobycia. Dlatego tylko zmniejszenie produkcji pozwoli na podwyższenie cen, co od razu i tak nie uzdrowi sytuacji.

Zbigniew Łapiński, prezes ESPPOL Trade: Sądzę, że czeka nas okres dużej zmienności cen. Najbliższe miesiące to będzie bardzo trudny czas dla producentów ropy i krajów, których budżet uzależniony jest od przychodów ze sprzedaży 'czarnego złota’. Czeka nas spadek cen hurtowych i detalicznych paliw płynnych. W ciągu kilku tygodni na rynku powinna na dłużej zagościć cena poniżej 3,5 zł za litr paliwa. W dłuższej perspektywie wszystko zależy od notowań ropy i waluty.

Czy kryzys naftowy grozi wojną?

Najwięksi gracze na rynku mają teraz twardy orzech do zgryzienia. Stany Zjednoczone podobno rozważają płacenie producentom ropy za to, żeby jej nie wydobywali.  Swoją drogą od dawna namawiają do tego ekolodzy. Donald Trump określa problem notowań ropy jako krótkoterminowy. Jednak dla wielu obserwatorów może to być tylko zasłona dymna i gra na czas przed dalszymi spadkami.

Na obecnej sytuacji traci też Arabia Saudyjska, Kuwejt czy Zjednoczone Emiraty Arabskie. To sprawia, że na Bliskim Wschodzie mówi się nawet o widmie konfliktów na tle kryzysu naftowego.  Nazywa się go tam nawet „drugą pandemią”. Sytuacja w Zatoce Perskiej już wcześniej i tak była bardzo napięta.

Eksperci sugerują, że już pierwsze porozumienie grupy OPEC+ o ograniczeniu produkcji ropy było bolesne dla Rosji. Dlatego każde następne takie decyzje coraz bardziej będą uderzać w Kreml, który nie ma wyboru i nie może postawić się okoniem wobec większych eksporterów, których stać na zaniżenie cen do poziomu nieopłacalnych dla Rosji.