Pandemia koronawirusa SARS-CoV-2 obnażyła jak bardzo wyolbrzymione jest obwinianie samochodów z silnikami Diesla za niską jakość powietrza. Istnieje szansa na radykalny zwrot w postrzeganiu jednostek wysokoprężnych.
Ograniczenie przemieszczania się w wielu miastach Europy spełniło marzenia ekologów o wiele bardziej niż sami oczekiwali. Zmniejszony ruch samochodów mimowolnie rozszerzył słynne niemieckie „strefy wolne od diesla”. Spora część kierowców została w domach z obawy przed zakażeniem koronawirusem lub z powodu ryzyka ukarania mandatem.
Kiedy ekolodzy oczekiwali tryumfalnych danych o poprawie jakości powietrza, zderzali się z zaskakującą rzeczywistością. Poprawa była śladowa lub żadna. Mało tego, 9 kwietnia (obowiązywały już obostrzenia) Stuttgart odnotował 6-krotnie wyższe stężenie tlenków azotu. Pod koniec marca Warszawa zmagała się z ogromnym smogiem, choć ruch znacząco zmalał.
Czy silniki diesla naprawdę zatruwają powietrze?
To prawda, że pojazdy wyposażone w silniki wysokoprężne odpowiedzialne są za emisję toksycznych tlenków azotu. Jednak lobby walczące o powrót diesla do łask, w łatwy sposób udowodniło, że to nie samochody spalinowe są źródłem problemu. O ile w stolicy Polski wiele można zrzucić na ogrzewanie domów „kopciuchami”, to w niemieckich miastach smog wygląda tylko na efekt uwarunkowań pogodowych.
Prodieslowcy przypominają, że współczesne silniki wysokoprężne bywają dużo bardziej ekologiczne niż niejedna, starsza jednostka benzynowa. Szufladkowanie wszystkich diesli do jednego worka jest działaniem niesprawiedliwym. Dostrzegają to zresztą czołowi producenci aut, którzy diesla widzą w swojej ofercie nawet w przyszłej dekadzie.
Czy to koniec mówienia, że diesle są złe?
Tymczasem ekologom będzie teraz znacznie trudniej prowadzić kampanię na rzecz zakazu jazdy dieslami. Powoływanie się na aferę dieselgate może być coraz mniej skuteczne. Na razie ekolodzy, jak i niemiecki Federalny Urząd ds. Środowiska nie zdecydował się na skomentowanie zjawiska. Twierdzą, że jest jeszcze za mało danych na wnioski, co w tłumaczeniu bez ściemy oznacza, że ich zatkało.