Niektórzy eksperci motoryzacyjni uważają, że ten kultowy silnik Volkswagena nie ma sobie równych do dziś. Jednostka W8, bo o niej tutaj mowa – odznaczała się niesamowitą finezją, dlatego w późniejszych wersjach (W12 i W16) trafiła do okrętów flagowych koncernu – Touarega i Phaetona. Oto dlaczego.
Kulturalny, ale zawodny
Silnik W8 to bardzo dobrze przemyślana, oryginalna konstrukcja inżynierów Volkswagena. Powstał z połączenia dwóch silników V, ustawionych pod kątem 72 stopni, a jego zalety to niewielkie wymiary przy dużej mocy oraz niespotykana wcześniej w innych jednostkach kultura pracy – równomierna i przede wszystkim – bez praktycznie żadnych drgań.
Pod względem mocy już tak nie olśniewał, gdyż wytwarzał „zaledwie” 275 koni mechanicznych i 370 Nm momentu obrotowego. Z drugiej strony przyspieszenie od zera do setki trwało 6,6 sekundy, co było przyzwoitym wynikiem 20 lat temu.
Był jednak inny aspekt, który ostatecznie przyczynił się do tego, że do 2004 roku wyprodukowano zaledwie 11 000 egzemplarzy tego motoru, a Volkswagen postanowił zastąpić go sześciocylindrowym VR6 nowej generacji o pojemności 3,6 litra. Ośmiocylindrowa jednostka słynęła z zawodności, do czego przyczyniła się jej niezwykła i stosunkowo skomplikowana koncepcja.
KIEROWCO! KUP LETNIE OPONY I ODBIERZ BON NA 120 PLN
Jak niesamowicie złożony pod względem inżynieryjnym jest to silnik, możecie zobaczyć na poniższym nagraniu. YouTuber o pseudonimie Humble Mechanic wyciągnął jednostkę i rozłożył ją na części pierwsze. Trzeba przyznać, że każdy normalny pracownik warsztatu samochodowego na sam widok tego „potwora” złapałby się pewnie za głowę.
fot: Volkswagen