Ministerstwo Sprawiedliwości chce, aby w Polsce prawo jazdy odbierane było tylko wtedy, kiedy kierowca przekroczy prędkość powyżej 240 km/h na drodze szybkiego ruchu i powyżej 280 km/h na autostradzie. Nie – to nie żart.
Ministerstwa w konflikcie?
Zapowiadany przez Mateusza Morawieckiego projekt zmian w Prawie o Ruchu drogowym, który został zaproponowany przez Ministerstwo Infrastruktury do tej pory szeroko komentowany jest przez wielu kierowców.
W skrócie zakłada on trzy fundamentalne zmiany w kodeksie drogowym – ograniczenie prędkości w obszarze zabudowanym do 50 km/h niezależnie od pory dnia, pierwszeństwo pieszych już na etapie dochodzenia do przejścia dla pieszych i bezwzględne zatrzymywania prawa jazdy na trzy miesiące wszystkim kierowcom, którzy przekroczą 50 km/h – niezależnie gdzie do tego dojdzie.
O tym, czy proponowane przez Ministerstwo Infrastruktury zmiany są dobre, czy złe nie ma chyba sensu się teraz rozpisywać. Przejdźmy do tego co najważniejsze.
Problem w tym, że z projektem nie do końca zgadza się Ministerstwo Sprawiedliwości. Już na początku marca tego roku, resort kierowany przez Zbigniewa Ziobro sygnalizował, że sankcje w postaci zatrzymywania praw jazdy za przekroczenie prędkości o 50 km/h w terenie zabudowanym są nie do przyjęcia.
„Zastrzeżenia budzi również art. 1 pkt 4 projektu (…) oraz art 2 projektu (…) w zakresie, w jakim przewidują zatrzymanie prawa jazdy w sytuacji przekroczenia dopuszczalnej prędkości o więcej niż 50 km/h. Rozwiązanie takie wskazuje bowiem na dość dużą dysproporcję pomiędzy przekroczeniem prędkości na obszarze zabudowanym oraz poza tym obszarem, w korelacji do prędkości dopuszczalnej. W obszarze zabudowanym, gdzie przekroczenie prędkości pociąga za sobą dużo większe niebezpieczeństwo, do zatrzymania prawa jazdy na podstawie art. 135 ust. 1 pkt 1a Prawa o ruchu drogowym dojdzie w sytuacji przekroczenia dwukrotności prędkości dopuszczalnej, a zatem 100 km/h, tj. o ponad 100%. Natomiast przekroczenie o więcej niż 50 km/h dopuszczalnej prędkości na autostradzie czy dwujezdniowej drodze ekspresowej stanowi odpowiednio przekroczenie o niespełna 36% i niespełna 42% (…). należałoby zniwelować wykazaną już dysproporcję pomiędzy przekroczeniem, a prędkością dopuszczalną tak, aby objąć nią tylko te najbardziej drastyczne przekroczenia i przyjąć je w każdym przypadku ponad dwukrotnego przekroczenia prędkości dopuszczalnej”. – czytamy w liście Ministerstwa Sprawiedliwości do Rafała Webera – sekretarza stanu w Ministerstwie Infrastruktury.
Jak więc miałoby wyglądać to w praktyce? Jeśli spojrzeć na to logicznie, to Ministerstwo Sprawiedliwości dąży do tego, aby na drodze szybkiego ruchu podstawą do odebrania prawa jazdy było przekroczenie prędkości powyżej 240 km/h. Analogicznie w przypadku autostrady byłoby to przekroczenie prędkości powyżej 280 km/h. A teraz najlepsze… tak macie rację! Na zwykłej drodze poza obszarem zabudowany prawo jazdy odbierane byłoby tylko wtedy, kiedy kierowca poruszałby się z prędkością większą niż 180 km/h.
źródło: auto-swiat.pl