Nowoczesne samochody są wyposażone w system e-call, który samodzielnie powiadamia odpowiednie służby o tym, że wydarzył się wypadek, już od 2018 roku. System funkcjonuje w oparciu o infrastrukturę numeru 112. Powstał, by ratować zdrowie i życie ofiar, które nie są w stanie samodzielnie wezwać pomocy. Uruchamia się w momencie gdy wystrzelą poduszki powietrzne, albo kierowca użyje przycisku alarmowego.
Strażacy lokalizując wypadek z systemu e-call, dotarli pod… zamknięty salon samochodowy
Gdy dojdzie do wypadku, uszkodzony samochód automatycznie wysyła zgłoszenie do odpowiednich służb, wraz z lokalizacją. Niestety, jak się okazuje czasem potrafi spłatać figla. Dowodem na to jest wezwanie z systemu eCall, które postawiło na nogi strażaków w Lublinie.
W sobotę około 17:20 lubelscy strażacy otrzymali zgłoszenie o wypadku z automatycznego systemu e-call. Lokalizacja wskazywała na okolice wyjazdu z Lublina w stronę Kraśnika.
Na miejscu okazało się, że żadnego wypadku nie ma, a system doprowadził strażaków pod zamknięty kompleks salonów samochodowych.
To nie pierwszy taki przypadek, w którym system e-call fałszywie powiadomił służby. Podobna sytuacja miała miejsce w salonie Skody w Zielonej Górze, podczas dni otwartych. Ktoś nie dopełnił swoich obowiązków i zapomniał uprzedzić strażaków o ewentualnej możliwości pojawienia się powiadomień.
Wszystko wskazuje na to, że w Lublinie system uruchomił się przez przypadek. Jak żartują mieszkańcy, uruchomienie systemu nastąpiło w rezultacie, harcowania myszy po samochodach.