Wrocławski salon Volvo nie miał dziś najlepszego dnia. Nie dość, że nie sprzeda już kilku samochodów, to jeszcze nie wiadomo kto zapłaci za skutki porannej wizyty kierowcy Mazdy. Z niewiadomych przyczyn kierowca dachował i „zaparkował” samochód na terenie salonu, po drodze siejąc zniszczenie. Sprawcy nadal poszukuje policja.
Wpadł w witrynę o 3 nad ranem i porzucił samochód
Do wypadku i dachowania rozpędzonej Mazdy, doszło ok. 3 nad ranem. Samochód wypadł z drogi tuż przy wjeździe na węzeł autostradowy w Bielanach Wrocławskich.
Jak twierdzi policja, kierowca najprawdopodobniej stracił panowanie nad autem, wypadł z drogi i przebił ogrodzenie. Finalnie rozbił dwa zaparkowane samochody dealera oraz witrynę salonu Volvo.
Niestety sprawca zdarzenia cudownie zniknął i nie wiadomo czy jechał sam, czy miał pasażera. Na miejscu ekipa policyjna odnalazła koguta z napisem taxi, a w samochodzie odkryła puste puszki po piwie.
Sprawę zniknięcia kierowcy wyjaśnia wrocławska policja. Być może pomocne w tej sprawie, okaże się nagranie z monitoringu salonu Volvo. Gdyby okazało się, że jechał na podwójnym gazie, musi się liczyć z tym, że to będzie bardzo kosztowna nocna taryfa.